Hitman: Absolution
Rozgrzeszenie najsłynniejszego zabójcy w historii gier
Adrian Kotowski 5 grudnia 2012, 09:48
Agent 47 powraca w jednej z najlepszych gier tego roku. Tytułowy Hitman jest już jednak innym człowiekiem, nie tak zimnym i bezwzględnym, choć pewnych nawyków nie da się szybko zmienić. Co spowodowało jego nawrócenie i czy taki Hitman jest lepszy niż ten znany z poprzednich części serii? Nasza najnowsza recenzja powinna Wam nieco rozjaśnić sytuację. Zapraszamy do lektury.
Rys fabularny
W życiu każdego przychodzi moment na bilans – dla jednych jest to związane z wiekiem, inni robią to pod wpływem impulsu. Hitman należy do drugiej grupy osób. Na jego postawę ma wpływ pierwszy kontrakt, który wykonujemy w grze, czy bardziej w tutorialu. Naszym głównym celem jest… Diana, osoba bliska Agentowi 47, jego "głos", przełożona czuwająca nie tylko nad tym, aby Hitman nie nudził się w jesienne wieczory, ale także osoba, której 47 nie jest obojętny. Pierwszy raz widzimy, że główny bohater posiada uczucia, ma wątpliwości, choć argumenty przełożonych powinny być dla niego wystarczającym pretekstem do wykonania zadania. Tak się co prawda dzieje, ale zamiast zapłaty dostaje w pakiecie młodą dziewczynę, której przyrzekł strzec przed pozostawieniem Diany konającej w kałuży krwi.
Hitman – człowiek całe życie szkolony do zabijania i sterowany jak marionetka postanawia dotrzymać słowa i rzuca rękawicę swojej agencji. Ta oczywiście nie pozostaje dłużna i zaczyna się zabawa w myśliwego i zwierzynę, w której przewaga jest raz po jednej, raz po drugiej stronie. 47 pragnie zapewnić Victorii, wspomnianej wcześniej dziewczynie, bezpieczeństwo i nie dopuścić do zrobienia z niej idealnej maszyny do zabijania. Aby tego dokonać musi pozbyć się prawdziwie chciwych, okrutnych i zdemoralizowanych ludzi – dzięki temu zabiegowi twórców nie jest nam żal uśmiercać nasz cel.
Aby jednak z uśmiercania cokolwiek wyszło, musimy dostać się po cichu w pobliże oponenta, spróbować go wywabić i zdjąć z dalszej odległości lub po prostu zrobić totalną rzeźnię. To my jesteśmy panem sytuacji i tylko od naszej wyobraźni zależy, jak podejmiemy się danego zadania. Oczywiście nasze postępowanie jest szczegółowo oceniane – w przypadku każdej misji otrzymujemy punkty odzwierciedlające poziom naszego profesjonalizmu. Mówiąc w skrócie, im mniej trupów na naszym koncie, tym lepiej. Musimy pozostawać niewykrywalni, zmieniać przebrania, odciągać uwagę wrogów, zabijać szybko i po cichu, by w końcu zniknąć z miejsca zbrodni bez śladu.
Fabuła gry trzyma poziom, ale nie można powiedzieć, by była pod tym względem jakaś wybitna. Mamy raczej casus Dishonored – wszystko świetne, super, ale równocześnie przewidywalne. Inna sprawa, że o ile w grze Arkane Studios od pewnego momentu mniej więcej wiemy, jak będzie wyglądało zakończenie, to w przypadku Hitmana jest zupełnie odwrotnie. Jego otwartość sprawia, że ze spokojem możemy czekać na kolejne gry z serii.






