Fnatic i Virtus Pro w finale ELEAGUE
Po kilku tygodniach długich i ciężkich zmagań, poznaliśmy wreszcie finalistów pierwszego sezonu organizowanej przez korporacje Turner oraz WME|IMG ligi. W półfinałowych pojedynkach Szwedzi całkowicie zdominowali wynikiem 2:0 zawodników Natus Vincere, a nasi rodacy zatriumfowali nad zachodnimi sąsiadami z mousesports, odsyłając ich do domu po zaledwie dwóch mapach.
Pierwszym meczem, który mogliśmy oglądać w tym etapie playoffów było spotkanie Natus Vincere z Fnatic. Szwedzi w pierwszej kolejności wybrali de_cobblestone'a i rozpoczęli po stronie antyterrorystów od przegrania pistoletówki – Na'Vi całkiem sprawnie poradziło sobie z rywalami, ale ci odpowiedzieli już w drugiej rundzie, nie pozostawiając ukraińskiej ekipie żadnych szans na zbudowanie przewagi. Ta część mapy w znacznym stopniu odbywała się pod dyktando zawodników Fnatic, którzy raz za razem odpychali większość ataków terrorystów aż do samego końca połówki zakończonej prowadzeniem 12:3. Chwilę później Natus Vincere zaliczyło obiecujący start po raz kolejny, lecz i tym razem kontra przyszła już w następującej rundzie, gdzie JW rozprawił się z dwoma obrońcami w rejonie dropa, przygasając tym samym płomień nadziei na odmianę losów Cobbla. Tuż przed końcem potyczki świetną akcją zaliczył też Flusha, wychodząc zwycięsko z clutcha 1vs3 i pieczętując wygraną swojego zespołu 16:4.
Drugim miejscem spotkania był wskazany przez Na'Vi de_train, który przyniósł nam o wiele bardziej wyrównany pojedynek. Trzy początkowe rundy zabezpieczyli sobie Szwedzi za sprawą Dennisa - zawodnik wpłynął znacząco na przebieg pistoletówki, zdobywając w jej trakcie trzy cenne fragi. Wschodni skład próbował wrócić do gry, ale ekipa wyszarpała tylko dwa punkty podczas gdy Fnatic miało ich na koncie sześć. Chwilowe kłopoty z ekonomią oraz brak pomysłu na przystopowanie szarży terrorystów, doprowadziło Na'Vi do sytuacji gdzie różnica w tabeli wynosiła aż 3:9. Chwilę przed osiągnięciem tego stanu koledzy GuardiaNa zaciskając pasa zebrali mimo wszystko pokaźną sumę pieniędzy co pozwoliło im na zakup dwóch AWP i jednej auto snajperki. Oszczędności jak widać się opłaciły, ponieważ ostatnie rundy przed zmianą stron zostały zagarnięte przez zawodników Natus Vincere, umożliwiając im nadrobienie strat do 6:9. Po krótkiej przerwie Szwedzi powiększyli swoją przewagę o trzy punkty, ich oponenci zdecydowali się zagrać w czwartej rundzie tej połówki oszczędnie, kupując jedynie pistolety i kilka granatów. Ryzykowna taktyka przyniosła długo wyczekiwane przez Ukraińców skutki – GuardiaN zaliczył przy pomocy deagle'a trzy bezbłędne headshoty, wstrzymując zwycięską passę Szwedów. Reprezentanci wschodniej drużyny zorganizowali mały comeback i wyrównali wynik 14:14, ale Fnatic było mocno zdeterminowane aby zakończyć tę batalię po dwóch mapach – Skandynawowie przerwali rywalom pogoń po zwycięstwo i zatriumfowali 16:14, zabezpieczając sobie miejsce w wielkim finale. Podopieczni starix'a zeszli ze sceny w atmosferze druzgocącej porażki, lecz ich portfele zostały zapełnione kwotą 60.000$.
Najwięksi fani Virtus Pro nie mają łatwego życia jeśli chodzi o fazę pucharową ELEAGUE – po zeszłotygodniowej wczesnej pobudce, Polacy chcąc kibicować swoim ulubieńcom musieli znów brutalnie przerwać wakacyjny sen. Virtusi rozpoczęli mecz z mousesports na de_train – lokacji wybranej oczywiście przez naszych rodaków. W pistoletówce lepsi byli Niemcy – denis wyeliminował sprawnie dwóch przeciwników niedaleko bombsite'u B, a następnie dołożył kolejne dwa fragi, pozostawiając Virtus Pro bez większych szans na wyjście cało z tej sytuacji. Udany występ denisa zapewnił Myszom energię do wyjścia na prowadzenie 4:0, ale na szczęście Polacy otrząsnęli się w porę, odpowiadając podczas piątej rundy. Niedługo później skrzydeł swoim towarzyszom dodał Snax – Janusz znajdując się w sytuacji 1vs2 z podłożoną bombą, zneutralizował pozostałych przy życiu obrońców. Jego formacja w mgnieniu oka zdetronizowała oponentów, wyprzedzając ich w tabeli 6:4. Szczęśliwą passę podopiecznych Kubena przerwał bohater pistoletówki, zdobywając dwa fragi z MAG'a-7, a wyrównanie wyniku zapewnił w kolejnej rundzie Niko, wychodząc cało z sytuacji 1vs2. Finalnie tuż przed zmianą stron ostatnie rundy tej połowy zabezpieczyli sobie reprezentanci Virtus Pro, kończąc ją z przewagą 9:6. W drugiej pistoletówce o wiele lepiej od Mouz poradzili sobie tym razem Polacy, odbijając pikającą bombę. Dzięki podłożonej pace Myszy mogły sobie pozwolić na kupno kilku kałachów co pomogło im później zdobyć punkt – dla fanów niemieckiej organizacji okazał się niestety ostatnim jaki mogli zobaczyć na de_train. Seria świetnie rozegranych rund, których bohaterami zdecydowanie byli Janusz i Paweł, doprowadziła Virtusów do całkowitego przejęcia kontroli nad grą. Swoje pierwsze półfinałowe starcie wygrali ze sporym zapasem punktów 16:7.
Po przerwie na reklamy zawodnicy wylądowali na de_cache. Wspominając ostatnie dwa pojedynki obu formacji na tej mapie wszystko wskazywało na to, że mousesports pokona Virtusów również za trzecim razem. Myszy w walce z innymi drużynami niejednokrotnie pokazywały pazur w tej lokacji, jednak ich panowanie na Cache'u miało zostać wkrótce przerwane. Naładowany pozytywną energią po krótkim odpoczynku Pasha zdobył w rundzie pistoletowej trzy fragi, zachodząc od flanki ustawiających się na bombsicie A terrorystów. Biało-czerwoni chwilę później pogłębili prowadzenie do 4:0, czemu przysporzył się w dużym stopniu Byali. Kontrę z kolei zapewnił swoim kompanom chrisJ, zdejmując z AWP w piątej rundzie dwóch obrońców i torując drogę terrorystom. Skuteczna odpowiedź zapewniła Mouz siłę do zremisowania z przeciwnikami w dalszych minutach potyczki. Końcowa część pierwszej połówki była bardzo zaciekła i niejednostronna – drużyny na przemian zdobywały punkty, lecz chwilę przed końcem lepsi mimo wszystko okazali się Niemcy, prowadząc 9:6. W drugiej pistoletówce Virtusi znów zaliczyli dobry start, lecz tym razem za sprawą TaZa. Zawodnikom mousesports z kolei jakby znów zabrakło wytrwałości i energii – zawiedli na całej linii, zgarniając tylko jeden punkt i oddając rywalom zwycięstwo na swojej mapie. Zadania z pewnością nie ułatwili im nasi rodacy, w których składzie wielką robotę, podobnie jak na de_train, zrobili Snax w parze z Byalim. Batalia zakończyła się wynikiem 16:10.
W wielkim finale ELEAGUE o godzinie 22:00 spotkają się reprezentanci Fnatic i Virtus Pro. Dzisiejszego wieczoru czeka nas więc naprawdę interesujący pojedynek – druga na świecie formacja na pewno nie będzie łatwym rywalem dla podopiecznych Kubena, którzy w ostatnim czasie zrobili bardzo dużo jeśli chodzi o skuteczność gry – Virtusi bezsprzecznie gorszy okres mają już za sobą, stali się pewniejsi siebie i oby ten stan rzeczy utrzymał się jak najdłużej. Finał debiutanckiego sezonu rozegra się w trybie best of three, a zmagania śledzić można oczywiście za pośrednictwem oficjalnego kanału gospodarzy na portalu Twitch i kanałe Polsat Viasat Explore. Jeśli ktoś z Was znajduje się aktualnie na terenie Stanów Zjednoczonych, to warto pamiętać też o tym, że decydujący pojedynek transmitowany będzie w telewizji TBS.



