
Graficzna rewolucja na PC? To raczej niemożliwe.
Co wynika ze specyficznej konkurencji na rynku kart graficznych
Adrian Kotowski 26 października 2013, 16:30
Mamy końcówkę października, okres gorących premier, szczególnie gier komputerowych, ale jak widać po niedawno zaprezentowanych kartach AMD, także sprzętu. Przed nami listopadowa gorączka związana z pojawieniem się na rynku konsol nowej generacji. Nie widać jednak na horyzoncie niczego przełomowego, a taki przełom przydałby się skostniałemu rynkowi pecetowemu.
Rynek gamingowych kart graficznych podzielony jest zasadniczo na dwie części – jest AMD, jest Nvidia. Co prawda Intel coraz śmielej poczyna sobie ze swoimi zintegrowanymi układami, ale patrząc na ich wydajność w grach, posiadacze Radeonów R9 290X lub GeForce'ów GTX Titan mogą jedynie uśmiechnąć się z politowaniem . No więc mamy dwa koncerny, których podejście do tematu kart jest raczej odmienne i niestety nie jest to żadną zaletą dla konsumenta.
AMD stara się pokazać od tej "lepszej" strony stawiając na rozwiązania dostępne dla wszystkich. Nawet zapowiedziane API Mantle ma być w założeniu produktem, z którego skorzystać będzie mógł każdy developer, a jeśli z czerwonymi dogada się Nvidia to także przez nich. Z oczywistych względów mało prawdopodobne, by do tego doszło, ale w świecie nic nigdy nie jest pewne, więc swoistego "zjednoczenia" nie można wykluczyć.
AMD promuje OpenCL i wychodzi im to raczej średnio, żeby nie powiedzieć tragicznie. Gier korzystających ze wspomnianej technologii jest tyle, co kot napłakał, a i wpływ na potencjalnie wyższą wydajność/lepsze efekty jest żaden. Firma ma wyraźny problem ze zmotywowaniem developerów, aby Ci korzystali z tego, co AMD daje. Idealny przykład to TressFX, które mogliśmy oglądać w całej JEDNEJ grze. Włosy Lary z Tomb Raider wyglądały oczywiście całkiem fajnie, ale gdzie ten przełom i wysyp produkcji pisanych właśnie pod AMD? Inna sprawa, że z niewiadomych przyczyn zdecydowana większość produkcji z logo Gaming Evolved poczyna sobie lepiej na produktach zielonych. W drugą stronę to tak nie działa – kto widział, jakie problemy Radeony mają w Assassin's Creed III, ten wie o czym mówię.
Nvidia działa nieco na innej zasadzie całą swoją uwagę skupiając na rynku PC, bo walkę o nextgeny przegrali. Przede wszystkim starają się promować PhysX i techniki filtrowania działające tylko na ich kartach - TXAA. Odmiennie niż w przypadku gier pisanych przy udziale programistów z AMD, ilość produkcji korzystających z rozwiązań zielonych jest całkiem spora. Ciekawsze, że nie zapowiada się, by w przyszłości nastąpił nagły odwrót od silnika fizycznego Nvidii – mocne wsparcie widzimy ze strony Ubisoftu (którego większość nowych gier znajduje się w bundlach z GeForce'ami), ale także naszego rodzimego CD Projektu. O futrze wilków w Wiedźminie 3 już krążą legendy.
AMD ma swoje Mantle, a Nvidia będzie miała swoją odpowiedź w postaci specjalnych optymalizacji dla OpenGL. W obu przypadkach przegranym będzie Microsoft, bo jednak DirectX nakręca sprzedaż kolejnych Windowsów. Zaletą rozwiązania zielonych jest jednak większa otwartość. Mantle to jedna wielka zagadka, ale trudno oczekiwać, że się od razu przyjmie. Przede wszystkim ktoś to musi implementować, a samo Electronic Arts większości gier na rynku nie wydaje. Patrząc na nadchodzący system dla graczy – SteamOS – oparty oczywiście o Linuxa nietrudno domyślić się, że Nvidia stawiając na OpenGL zrobiła krok w dobrym kierunku. W końcu to API na systemach z pingwinkiem dominuje.
Inna sprawa, że obie firmy chyba nieco zbyt pozytywnie podchodzą do rozdzielczości 4K. Powiedzmy sobie szczerze – to przyszłość, ale jednak przyszłość bardzo odległa. Ceny monitorów wyświetlających obraz w 3840 × 2160 pikseli są wręcz kosmicznie wysokie. To samo tyczy się kart, które poradzą sobie z wyświetleniem na nich płynnego obrazu w grach. Mówimy tutaj jednak bardziej o konfiguracji multi-GPU, bo nie po to kupuje się high-endowy sprzęt, by grać w grę w 30 FPS. Gdzie tu sens i logika?
Poza zagadkowym Mante i tymi usprawnieniami OpenGL ciekawą rzecz zaprezentowali zieloni. G-Sync może być większym przełomem niż oba usprawnienia razem wzięte. Eliminacja tearingu przy dynamicznym dostosowywaniu się elektroniki samego monitora do ilości klatek na sekundę może spowodować, że wyścig zbrojeń trochę przyhamuje. W końcu jeśli otrzymam idealnie płynne 30 FPS to czy powinienem kupować kartę za 2 tysiące złotych, generującą 4x tyle? Oczywiście nadal trzeba zakupić monitor z chipem Nvidii, ale jednak monitor zmienia się rzadziej niż kartę.
Kto myślał, że nowe konsole zmienią oblicze gamingu, ten raczej był w błędzie i piszę to przed ich pojawieniem się na rynku. Brakuje tam innowacji, które na PC także raczej nie zawitają, bo ominęłaby właśnie… konsole. Wydajne niskopoziomowe API byłoby problemem dla Sony i Microsoftu. Nvidia co prawda nie musi za bardzo bać się ich "gniewu", bo dostawcą hardware'u do PS4 i XONE nie została, ale nie jest wiadomym, czy ich optymalizacje OpenGL się przyjmą. Nawet pomimo rychłego uruchomienia SteamOS. Jestem zdania, że jest to jednak bardziej prawdopodobne niż sukces Mantle. W końcu API to jest przeznaczone jedynie dla kart opartych o rdzenie GCN, których udział w pierwszej pięćdziesiątce układów w statystykach Steam wynosi "oszałamiające" 5%. Jaki developer bez dużej zachęty ze strony AMD będzie pisał dodatkowe linijki kodu pod tak niewielką grupę docelową? Przez nextgeny grafika PC i tak będzie równana w dół, szczególnie, że sama specyfikacja nowych konsol niczego wyjątkowego na kolejną generację nie zapowiada. Powinniśmy być dobrej myśli, ale o to niestety naprawdę ciężko.