Mass Effect 2
Przygód Sheparda wydanie drugie, ale czy poprawione?
Maciej Lipski 2 marca 2010, 19:05
Tabela faktów pokaż/ukryj
Produkt: | Mass Effect 2 |
Producent: | BioWare |
Dystrybutor w Polsce: | Electronic Arts Polska |
Data premiery na świecie: | 26 stycznia 2010 |
Data premiery w Polsce: | 29 stycznia 2010 |
Zalecany wiek: | 18+ |
Wymagania sprzętowe - minimalne: | Windows XP SP3 /Windows Vista SP1 /Windows 7, procesor 1.8 GHz Intel Core 2 Duo lub równoważny AMD, 1 GB RAM dla Windows XP / 2 GB RAM dla Windows Vista i Windows 7, karta graficzna z 256 MB (Pixel Shader 3.0), 15 GB wolnego miejsca na dysku twardym |
Kiedy w 2007 roku na Xboxie 360 i pół roku później na PC pojawiała się gra Mass Effect, wiedzieliśmy już, że na niej nie skończy się nasza przygoda w futurystycznym świecie wykreowanym przez studio BioWare. Co prawda planowanie kolejnych odsłon gier jeszcze przed wydaniem pierwszej z nich może być bardzo ryzykownym przedsięwzięciem, ale akurat pierwsza część przygód komandora Sheparda okazała się komercyjnym sukcesem. Nic więc dziwnego, że kanadyjskie studio nie wycofało się z pomysłu stworzenia całej trylogii Mass Effect, a premiera jej drugiej odsłony była największym growym wydarzeniem stycznia bieżącego roku. Czy jednak druga część serii daje tak samo duże nadzieje na udaną część trzecią, jakie pierwsza dawała na drugą?
18 miesięcy prawie jak wieczność
Od chwili wydania Mass Effect do momentu premiery kontynuacji tejże gry minęło około dwa i pół roku. Jednak w drugiej części trylogii doczekaliśmy się tak licznych zmian, że można by pomyśleć, iż premiery tych gier dzielił czas podobny do tego, jaki musimy czekać od wydania StarCrafta do ukazania się na rynku jego sequela (co ma nastąpić jeszcze w tym roku). Od razu muszę napisać, że nie wszystkie zmiany wyszły grze na dobre. Rozwinięcie tej myśli znajdziecie w kolejnych akapitach niniejszej recenzji. Zawczasu chciałbym również ostrzec wszystkich, którzy nie grali w Mass Effect, a mają taki zamiar przed sięgnięciem po część drugą, że poniższy tekst nie będzie wolny od mniejszych bądź większych spoilerów dotyczących prequela Mass Effect 2. Druga część przygód Sheparda jest bowiem bezpośrednią kontynuacją zdarzeń z jedynki, o czym świadczy chociażby fakt, że jedną z najciekawszych opcji w dwójce jest możliwość importowania zapisanych stanów gry z części pierwszej i trudno byłoby ją opisać jako zupełnie osobny tytuł.
Śladami mistrza
O filmach Alfreda Hitchcocka mówiło się, że w nich wszystko zaczyna się w od trzęsienia ziemi, a potem napięcie zaczyna stopniowo narastać. Po przejściu kampanii Mass Effect 2 z całą pewnością stwierdzam, że ta właśnie maksyma była przewodnią myślą osób odpowiedzialnych za stronę fabularną wspomnianego tytułu. Akcja gry rozpoczyna się bowiem od… śmierci głównego bohatera, a kończy się na… nie, tak łatwo nie ma, sami poświęćcie kilkadziesiąt godzin na siedzenie przed monitorem, żeby dowiedzieć się, jakie fajerwerki zostawili na koniec twórcy Mass Effect 2. Ogólnie o fabule gry można powiedzieć, że jest dość mocno „spłaszczona”. Cała gra wygląda właściwie tak, że już na początku dowiadujemy się, kto jest naszym głównym przeciwnikiem, następnie latamy po galaktyce i kompletujemy drużynę, aby na końcu udać się w miejsce, z którego nikt jeszcze nie wrócił. Mnie, jako fanowi gier z nieco bardziej rozbudowaną linią fabularną, taki sposób opowiadania historii nie do końca przypadł do gustu. Niespecjalnie nawet dostrzegłem, żeby BioWare starało się wrzucić do osi fabularnej jakieś ciekawsze zwroty akcji. A przecież tak doskonale im to wyszło chociażby w Star Wars: Knights of the Old Republic. Nie chciałbym jednak, żebyście pomyśleli, że narzekam na samą fabułę, chodzi mi tylko o sposób jej poprowadzenia, głównie o odkrycie niemalże wszystkich kart przed graczem już na samym początku gry. Zdecydowanie wolę, jak przygotowuje się dla mnie trochę niespodzianek. W Mass Effect 2 tego mi właśnie brakowało.