Kane & Lynch: Dead Men
Wykwalifikowany najemnik + szurnięty morderca = najciekawszy duet ostatnich lat!
Mateusz Stanisławski 11 sierpnia 2009, 16:34
Tabela faktów pokaż/ukryj
| Produkt: | Kane & Lynch: Dead Men |
| Producent: | IO Interactive |
| Dystrybutor w Polsce: | Cenega |
| Wersja językowa: | polska (kinowa) |
| Data premiery na świecie: | 20 listopad 2007 |
| Data premiery w Polsce: | 14 grudzień 2007 |
| Zalecany wiek: | 18+ |
| Wymagania sprzętowe - minimalne: | procesor Intel Pentium IV (2 GHz) lub odpowiednik, 1 GB RAM, karta graficzna zgodna z DirectX 9.0c (GeForce 6600 lub odpowiednik), 7 GB wolnego miejsca na HDD |
To rzadki przypadek: oto mamy do czynienia z grą akcji, która nie zachwyca świetnie zrealizowanymi wymianami ognia, znakomitą grafiką czy też szerokim wachlarzem pukawek, ale poraża... genialnie opowiedzianą historią!
Oscara, dajcie Oscara!
Co sprawia, że warstwa fabularna tytułu robi na odbiorcy nieliche wrażenie? Przede wszystkim mocno zarysowane sylwetki głównych (i zarazem tytułowych) bohaterów. Śmiem twierdzić, że Adam „Kane” Marcus i James Seth Lynch tworzą najciekawszy duet ze wszystkich, które pojawiły się na ekranach monitorów na przestrzeni kilku ostatnich lat! Wszak pierwszy z tej dwójki to doświadczony najemnik, zaś jego partner jest nerwowym postrzeleńcem, który wykazuje wszystkie powszechne objawy schizofrenii i ma niesamowite zdolności w psuciu planów towarzysza...
Co łączy rzeczonych panów? Ano to, że zostali pojmani przez zamaskowanych zbirów z furgonetki przewożącej oprychów do celi śmierci. Kim są osoby, które narażały swój żywot, by ich odbić, i co sprawia, że Kane i Lynch muszą ze sobą współpracować? Tego już nie zdradzę. Niemniej zapewniam, że zwrotów akcji jest w grze masa (w pewnym momencie bohaterowie ze zwierzyny stają się myśliwymi), a dzięki kapitalnemu scenariuszowi i znakomitym cut-scenkom historię reprezentatywnych skazańców zapamiętacie na baaaardzo długo. Gdybyśmy wystawiali noty cząstkowe za klimat i fabułę, bez wahania dałbym za te elementy maksymalne oceny.
Krótka, acz urozmaicona podróż
Należy nadmienić, że w czasie zabawy odwiedzamy całe spektrum „miejscówek”. Wymiany ognia z naszym udziałem mają miejsce między innymi w zdemolowanym pałacu w Hawanie, nocnym klubie w Tokio, wenezuelskim lesie tropikalnym, na autostradach w Azji oraz w barach, tunelach i na placach budowy w Los Angeles. Niestety spora liczba lokacji jest, delikatnie powiedziawszy, mało rozbudowana: droga do celu – również w etapach rozgrywających się na świeżym powietrzu (!) – jest prawie zawsze tylko jedna, i to nader wąziutka (rzecz jasna, co rusz natrafiamy na niewidzialne ściany i inne tego typu uproszczenia w wyświetlanym obrazie). Idealny przykład liniowości totalnej podlanej na dodatek toną skryptów.
Przygoda bohaterów jest krótka. Sześć-siedem godzin przy komputerze wystarczy, by ukończyć główny wątek fabularny na drugim – z trzech dostępnych – stopniu zaawansowania zabawy. Mało tego, czas ten jest sztucznie wydłużony, bowiem pod koniec kilku misji z drugiej części kampanii zdrowo przesadzono z poziomem trudności. A jako że w grze mamy do czynienia z systemem zapisu stanu rozgrywki opierającym się wyłącznie na checkpointach, niejednokrotnie musimy powtarzać wymagające starcia i ponownie oglądać niektóre przerywniki filmowe (dlaczego, u licha ciężkiego, można „przewinąć” tylko część cut-scenek?).




