Znudzony konsolowym szaleństwem
Informacyjny spam o nextgenach
Adrian Kotowski 15 listopada 2013, 11:16
Nextgeny nie robią na mnie wrażenia. Nie dość, że są słabe pod względem technicznym, to na dodatek baza gier na start jest śmiesznie mała. Nie przeszkadza to wszystkim ciągle trąbić o konsolach nowej generacji, które to mają zawojować czy wręcz zmienić rynek. Boję się już otworzyć lodówkę, bo jeszcze tam zamiast sera i kiełbasy natrafię na któryś ze spotów reklamowych. To już nie jest informowanie ludzi o nowym produkcie – to zwykłe spamowanie.
Od czasu stania się szczęśliwym posiadaczem PS3 zacząłem postrzegać konsole trochę inaczej niż do tej pory. To świetny sprzęt do grania, o ile nie mamy wysokich wymagań odnośnie grafiki i płynności rozgrywki. To genialne urządzenie jeśli weźmiemy pod uwagę tytuły ekskluzywne, szczególnie właśnie na PS3. To jednak także sprzęt, który dość szybko się starzeje. Przy obecnej generacji, odchodzącej już powoli na zasłużony odpoczynek, nie było to jednak aż tak widoczne. Warto przypomnieć choćby The Last of Us czy Beyond: Two Souls, które wyglądają świetnie, a działają na – powiedzmy sobie szczerze – bardzo słabych podzespołach "peestrójki".
Z tak bardzo zachwalanymi nextgenami jest inaczej, bo one już na starcie są sprzętem ze średniej półki. Nie przeszkadza to oczywiście w ogłaszaniu ich zbawcami gamingu. Mówimy tu o konsolach, które na dzień premiery nie potrafią "udźwignąć" gier w rozdzielczości 1080p. Tyczy się to szczególnie Xbox One, który wypada naprawdę blado pod tym względem. Co to jest w obecnych czasach 720p, skoro nawet słabe PC sobie z taką rozdzielczością doskonale radzą. PS4 jest co prawda mocniejsze, ale nadal nie wszystkie gry działają na nim w FHD. To jest ta zapowiadana rewolucja?
Naprawdę bawi mnie kwestia cen gier na PS4 i XONE. Według mnie są wręcz absurdalnie wysokie, szczególnie jak na polskie warunki. Prawie 270 zł za lekko podbitą rozdzielczość i średnio-wysokie detale z wersji pecetowej? Gdzie tutaj jest coś sensownego. Ktoś powie – są używki. No oczywiście że są, tylko trudno się spodziewać, bym taką używkę kupił w miesiąc po wydaniu gry za choćby połowę ceny. Do tego dochodzi abonament za grę online, który od tej generacji będzie dotyczył obu producentów. Nadal co prawda PS4 wydaje się być dla mnie sensowniejszym wyborem pod tym względem – w końcu jest usługa PS Plus – ale i tak osoba przyzwyczajona do grania na PC może jedynie parsknąć śmiechem na płatne multi.
Od mniej więcej lutego, czyli oficjalnej zapowiedzi PS4, czekałem na line-up gier na nextgeny. Co otrzymałem? Masa multiplatform i ekskluzywne produkcje raczej średnie niż bardzo dobre. Killzone już został zrecenzowany i patrząc na średnią ocen można mówić o zawodzie. W końcu "siódemki" to w dzisiejszych czasach szkolne trójki. Niby skala mówi co innego, ale tak to jest postrzegane przez społeczność. Knack zawiódł wręcz niesamowicie, a jedynym ciekawym tytułem, który zdobywa serca recenzentów jest Resogun. W przypadku XONE nie jest lepiej. Co prawda nadal konsola się nie pojawiła, ale Ryse było w zapowiedziach przedpremierowych solidnie ganione przez większość dużych portali recenzujących gry za wszechobecną nudę i ukryty QTE-fest.
Portale branżowe i blogerzy prześcigają się w podawaniu coraz to bardziej oczywistych informacji. Internet szaleje. Rozumiem, że takie rzeczy mogą dziać się jedynie co kilka lat, no ale bez przesady. Konsolowcy często cieszą się nawet z tak błahej i normalnej dla pecetowca rzeczy jak multitasking. Genialne, po siedmiu latach ktoś doszedł do wniosku, że można zaimplementować obsługę przełączania się między oknami. Windows 3.11 w tej chwili pewnie uśmiecha się pod nosem. Furorę robią newsy o szybkości instalacji gier na PS4. Szkoda, że mało kto w ogóle rozumie zamieszczone w nich informacje, bo gdy czyta się, że to świetne, że prawie 35 GB danych (Battlefield 4 na PS4) kopiuje się w jedyne 42 sekundy przy korzystaniu z napędu Blu-Ray x6 (o odczycie 27 MB/s) to zaczyna się tracić wiarę w ludzką inteligencję.
Do tego te niekończące się wojny fanboyów najczęściej nie mających pojęcia w ogóle o co się kłócą. Powiedzmy sobie szczerze – konsolowcy nie są sprzętowcami, zwykle nie wiedzą co "siedzi" w ich sprzęcie, bo jak sami mówią "nie potrzebują tego wiedzieć". Przez tą niewiedzę nextgeny urosły do rangi konsol, których moc jest nieograniczona, co oczywiście jest bzdurą. Z tego też wynika rozczarowanie wielu graczy na wieść o rozdzielczości i detalach.
Niech nextgeny już wyjdą i skończy się ten irracjonalny hajp. A potem niech Valve dorzuci do pieca SteamBoxem i SteamOS. Będzie dobrze. Przynajmniej dla pecetowców.





