News

Saints Row 4

Święci kolejny raz w znakomitej formie

Na przestrzeni ostatnich kilku lat seria Saints Row zmieniła się ewoluowała z opowieści gangsterskiej w pastisz wysokobudżetowych produkcji konkurencji. Najważniejsze, że Święci nie stracili na tym, co więcej, zarówno "trójka", jak i opisywana w tej recenzji "czwórka" są świetnymi produkcjami przykuwającymi uwagę gracza na długie godziny. Sprawdźmy, jak poczyna sobie prezydent USA w starciu z obcymi.

Prezydentura USA to dla wielu osób marzenie. Ziściło się ono w przypadku szefa gangu Świętych. Radość z objęcia najwyższej funkcji w Stanach nie trwała jednak długo. Świat zostaje najechany przez wrogą rasę Zin, którą do zwycięstwa nad Ziemianami prowadzi imperator Zinyak. To on jest głównym złym charakterem, pierwszą pozycją na czarnej liście naszego protagonisty. Wątek fabularny jest totalnie abstrakcyjny, poczynając od prezydentury jednego ze Świętych, przez inwazję kosmitów, powrót Johnnego Gata, po samo zakończenie produkcji. To nie jest jednak żaden zarzut – Saints Row 4 jest tak dobrą produkcją właśnie dlatego, że nie stara się być poważna, nie chce być drugim GTA.

Saints Row 4

Poza wspomnianym już Johnnym, w naszej fioletowej drużynie pojawiło się także kilka twarzy znanych z poprzednich części gier serii. Przede wszystkim prezydenta USA wspiera niezawodna trójka w składzie Pierce, Shaundi i Kenzie. Co więcej, Shaundi występuje w dwóch wersjach – nieco spoilerując, jedna z nich jest ciekawym ukłonem w stronę wiernych fanów drugiej części Saints Row. Ekipę uzupełniają Matt Miller, Benjamin King, Asha Odekar i nieco mniej żywy CID. Twórcy z Volition, idąc za ciosem, tak jak w poprzedniej grze z serii, zaprosili do współpracy znane nazwisko. Tym razem jednak nie Burta Raynoldsa (burmistrza Steelwater), a Keitha Davida, który wciela się w… samego siebie. Każda z postaci jest na tyle wyrazista i ciekawa, że czujemy do nich sympatię, nawet jeśli wcześniej nie mieliśmy z nimi do czynienia. Tę sympatię możemy wreszcie okazać, bo w SR4 znalazły się romanse (choć to może za dużo powiedziane patrząc na ich złożoność).

Saints Row 4

W Saints Row 4 pierwszy raz w serii na taką skalę wprowadzono supermoce. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać przesadą – nawet do tak specyficznej serii nie pasuje latanie czy strzelanie z ręki kulami ognia. Volition świetnie wybrnęło z tej sytuacji tworząc całkowicie cyfrowy świat, w której sterujemy jedynie awatarem naszego protagonisty. Możemy więc robić to, co nam podpowiada nasza wyobraźnia. Żadna z misji pobocznych nie wydaje się być przez to nierealna, bo w sumie wszystko jest jedynie iluzją. Po części dzięki temu zabiegowi nie musimy zastanawiać się ani chwili, czy to, co zaprezentowano w grze, jest w jakikolwiek sposób logiczne. Nawet powrót Johnnego (przypomnijmy, że w SR3 przez całą grę jesteśmy przekonywani, że Gat nie żyje) jest na swój sposób wytłumaczony i żeby było śmieszniej, z perspektywy sytuacji Ziemian całkowicie uzasadniony.

Saints Row 4

Strona: 1 2 3 Następna
Zgłoś błąd