Need For Speed Rivals
NFS (prawie) wraca na dobre tory
Adrian Kotowski 11 grudnia 2013, 15:15
Historia serii NFS wyraźnie pokazuje, że żerowanie na marce i nadmierne jej wykorzystywanie może doprowadzić ją na krawędź upadku. Seria nieudanych lub jedynie średnich gier nie zahamowała co prawda tempa ich wydawania, ale nadszarpnęła reputację NFS-a. Rivals ma wielkie szanse, by to zmienić, choć nie jest to gra dla każdego fana ścigałek.
NFS Rivals zaprogramowano na rywalizację, co zapowiada już sam tytuł. Tu fabuła nie ma prawie żadnego znaczenia, liczą się szybkość, fajne fury i pościgi. I recenzja mogłaby zakończyć się w tym miejscu, bo tekst ten idealnie pasuje do charakteru nowej gry Electroników. Konstrukcja gry w idealny sposób oddaje specyficzny klimat wyścigów. Dość powiedzieć, że pierwszy raz od Most Wanted, chciało mi się jeździć po drogach dłużej niż 2 godziny.
Wprowadzający samouczek przygotowuje nas do kariery rajdowca i policjanta. Pierwszy, jak to zwykle bywa, ściga się dla wirtualnych pieniędzy, bierze udział w różnych konkurencjach, ale także rzuca wyzwania. To chyba najciekawszy element gry. Rivals standardowo wrzuca nas do świata, w którym jeżdżą inni żywi kierowcy. Przejeżdżając obok nich możemy w prosty sposób zaproponować im wyścig, a po uzyskaniu zgody na mapie automatycznie pojawia się cel, do którego musimy dojechać. Liczy się oczywiście to, kto pierwszy przekroczy linię mety, wszystkie metody są dozwolone. Policjanci – tak jak w normalnym świecie – gonią tych piratów drogowych. System ten jest prosty jak budowa cepa, ale sprawdza się znakomicie.
Praktycznie w każdej grze zaczynamy nie jako ktoś, kto jest sławny i ma już wszystko, a jako zwykły, nikomu nieznany człowiek. Z NFS Rivals jest tak samo. Wraz z postępami w grze, wypełnianiem minimisji, nasz poziom wzrasta, dzięki czemu odblokowujemy nowe wozy i eventy porozmieszczane na mapie. Każda aktywność, w której weźmiemy udział i której po drodze nie porzucimy (bo istnieje taka możliwość), przynosi nam wirtualne kredyty. Nie jest jednak tak, że one automatycznie dopisują się do naszego rachunku. Pieniądze trzeba "dowieźć" do najbliższej kryjówki. Gdy skasujemy auto lub zostaniemy złapani przez policję, licznik wyzerowuje się. Każda dodatkowa akcja wykonana przez nas zwiększa poziom niezadowolenia stróżów prawa, przez co pościgi stają się coraz trudniejsze, ale zwiększa się także mnożnik dla wirtualnej waluty. Musimy więc wyważyć czas, jaki spędzimy na ulicach i w odpowiednich momentach (gdy zrobi się zbyt niebezpiecznie) wracać do najbliższej kryjówki.





