News

I Am Bread – recenzja najabsurdalniejszej gry roku

Wśród gier indie znajdziemy wiele diamentów, ale są też i takie produkcje, o których z początku człowiek kompletnie nie wie, co myśleć. Jednym z takich wytworów jest I AM BREAD.

Bez wątpienia wszyscy słyszeli już o niszczycielskiej kózce z Goat Simulator i jej wybrykach, którymi od niedawna cieszyć mogą się także użytkownicy Xboksa One. Ale czy poznaliście tajemniczy kawałek chleba tostowego, który nie wiedzieć czemu, nagle ożywa i wyrusza na eskapadę po mieszkaniu niczego nie podejrzewającego pana X? Jeżeli nie, najwyższa pora to zmienić, bo chociaż gra I Am Bread do najdłuższych i do najbardziej skomplikowanych nie należy, to braku oryginalności zarzucić jej nie można.

Ekstrawaganckie sterowanie

Na pierwszy rzut oka tytuł wydaje się jednym z wielu „zabijaczy” czasu pokroju wspomnianego symulatora kozy, ale deweloperzy z Bossa Studios postanowili nas nieco zaskoczyć i wprowadzili do gry bardzo ciekawy sposób sterowania. Zaproponowane rozwiązanie z racji swej specyfiki z początku przysporzyć może nam sporo problemów, nie mamy tu bowiem do czynienia z konfiguracją przypominającą klasyczną WSAD i intuicyjne klikanie myszką, lecz z nietypowym kierowaniem naszą kanapką. Polega ono na odpowiednim obustronnym przylepianiu i odklejaniu czterech jej rogów – każdy z nich został obdarzony niezwykłą zdolnością przyczepiania się zarówno na moment, jak i na dłużej. Do wykonywania czy to samego chodu kanapki, czy to bardziej skomplikowanych akrobacji, według ustawień automatycznych używamy klawiszy 1, 2, 3 i 4 oraz Q, W, E i R. Konfigurację tę można oczywiście dowolnie zmieniać, lecz poza potencjalnym zwiększeniem naszej wygody, jeśli bardziej odpowiadają nam inne lokalizacje przycisków, nie wpłynie to na sam mechanizm. I właśnie to jest wspaniałe w tej niepozornej produkcji – poruszanie się nie ma nic wspólnego z tradycyjnymi manewrami w grach (do przodu, do tyłu, na boki, skok, etc.) i przy tym w sposób perfekcyjny egzekwuje zasady fizyki.

Story Mode

Niezwykła zdolność naszego pieczywa do przylepiania się tu i ówdzie jest zawsze ograniczona poziomem pewnej tajemniczej supermocy - pomimo stałego odnawiania się, nie będzie nam ona służyć bez przerwy. Prawdę powiedziawszy, nie jest to jednak żadne utrudnienie, przynajmniej w tych mniej ekstremalnie wyszukanych sytuacjach. Poza tym rzadko zdarza się, by rozgrywka wymagała ciągłego przyklejenia do danego obiektu, w końcu chodzi tu o poruszanie się, a nie zabawę w leniwca z pszenicy. Wyjątek stanowić może np. moment samego pieczenia tostu przy użyciu machin do tego normalnie nieprzystosowanych, np. korzystając z piecyka w pokoju.

Dzięki sterowaniu rozgrywka staje się atrakcyjna nie tylko jako żart, ale również jako intrygująca swą innością minigra, do której zajrzymy, by poprawić sobie nastrój i podbudować ego po przegranym meczu w  ulubionym MMO albo nieudanej partyjce Hearthstone’a. Sprawniej jednak niż na klawiaturze steruje się tostem przy użyciu pada, dlatego jeżeli chcecie oszczędzić sobie na starcie półgodzinnej frustracji, od razu spróbujcie z kontrolerem (najlepiej kontrolerem Xboksa). Jeżeli zaś nie macie takiej możliwości, nic straconego, po początkowym doprowadzaniu do szału, gra staje się wielką frajdą dla każdego głodnego nowości geeka. Gdy już opanujemy sterowanie, wszystko idzie płynnie i najefektowniejsze rajdy ku tosterowi możemy z dumą publikować w serwisie Youtube. Wyjadaczom ligi League of Legends może tym nie zaimponujemy, ale z pewnością przyczynimy się do rozpowszechniania absurdalnego humoru w branży elektronicznej rozgrywki.

Kitchen 04

Strona: 1 2 3 4 Następna
Zgłoś błąd