News

Heroes of Might and Magic V

Tabela faktów pokaż/ukryj

Produkt: Heroes of Might and Magic V
Producent: Nival Interactive
Wydawca: Ubisoft
Dystrybutor w Polsce: CD Projekt
Wersja językowa: polska
Data premiery na świecie: 19 maja 2006
Data premiery w Polsce: 8 czerwca 2006
Zalecany wiek: 12+
Wymagania sprzętowe - minimalne: Pentium 4 2.4 GHz, 1 GB RAM, karta graficzna 128MB (GeForce 3 lub lepsza), 2 GB HDD, Windows 2000/XP

Niewiele jest gier na tyle dobrych, żeby twórcom opłacało się popełnić ich aż pięć części. Większość popularnych tytułów kończy się już przy okazji pierwszego sequela, co wytrwalsze osiągają nawet magiczną liczbę trzech części, jednak jest to już sytuacja wyjątkowa. Istnieją jednak gry niezwykłe – tytuły tak absolutnie rewelacyjne, że gdyby stworzyć kilkaset kolejnych odcinków opartych o ten sam schemat, to sprzedałyby się one tak samo świetnie, a użytkownicy byliby nimi zachwyceni. Jedną z serii gier, w ten sposób odbieranych są gry spod znaku Heroes of Might and Magic. Co prawda niektórzy obawiali się czy zamknięcie studia 3DO nie okaże się równoznaczne z końcem tej znakomitej serii, jednak Ubisoft uznał, że rosyjskie studio Nival poradzi sobie z nią tak samo dobrze, jeśli nie lepiej od swoich znakomitych poprzedników. Czy decyzja ta była słuszną? Na to pytanie odpowiemy sobie dzisiaj przy okazji recenzji piątej części nieśmiertelnych Heroesów. Zapraszam do lektury.

W każdej recenzji jeden akapit trzeba poświęcić ogólnym informacjom na temat tytułu, które zainteresują wszystkich tych, którzy o danej grze nie słyszeli. Co prawda wydaje mi się, że każdy posiadacz komputera osobistego o serii tytułów spod znaku Heroes of Might and Magic słyszał, jednak żeby pozostać w zgodzie z moimi zasadami wyimaginowałem sobie jednego jedynego użytkownika na Ziemi, który nigdy się z nazwą HoM&M nie spotkał i to właśnie do niego kieruję te słowa. Otóż popularni Heroesi są strategią turową (czyli taką, w której poszczególni gracze poruszają się na przemian o określoną ilość pól), osadzoną w świecie fantasy.

Część pierwsza tej gry światło dzienne ujrzała już w roku 1995, czyli wtedy, kiedy spora część naszych czytelników skupiała się raczej na tym, żeby dostać na czas papu, nocnik oraz misia i nie w głowie im były gry komputerowe. Jako że od tego czasu minęło już jedenaście długich lat, a na rynku gier komputerowych przetrwać niełatwo (o czym przekonali się twórcy setek bardzo dobrych gier komputerowych, o których dzisiaj nikt już nie pamięta), tym bardziej więc należy się tej serii głęboki szacunek. Ostatni raz gracze mieli przyjemność zagrać w nowych Heroesów w roku 2002, kiedy to na rynku ukazała się część czwarta serii oraz pierwszy dodatek do niej. W zgodnej opinii użytkowników była ona najsłabsza i to być może z jej powodu firma 3DO zbankrutowała i musiała zakończyć działalność. Bez względu na to jednak co zadecydowało o tym, że 3DO już z nami nie ma, gracze byli pełni obaw czy po niezbyt udanej części czwartej można jeszcze wycisnąć z tej serii coś godnego uwagi. Na szczęście studio Nival Interactive postanowiło, że potraktuje część czwartą tak, jakby nigdy nie powstała i pełnymi garściami piło ze źródła niezwykle udanej części trzeciej. Wszelkie zmiany jednak trzeba było zacząć od fabuły.

Heroes of Might and Magic V | Zrzut ekranu
Drzewo na pierwszym planie – zoofile się ucieszą

Wic polegał na tym, że stare i wysłużone krainy, w których toczyły się poprzednie gry serii nie pozwoliłyby Nivalowi rozwinąć fabularnych skrzydeł. No bo twórcy musieliby się cały czas pilnować, żeby nie strzelić jakiejś gafy ani nie popełnić sprzeczności z poprzednimi częściami serii, które przecież nie były ich autorstwa, a i sensowne wytłumaczenie dla takiej fabularnej kontynuacji znaleźć trudno. Na szczęście wpadli na jedynie słuszne rozwiązanie i zaprosili gracza do całkiem nowej pachnącej jeszcze nowością (uwielbiam zapach otwieranej gry komputerowej) krainy Ashan. Co dalej? Dalej już standardowo – zło atakuje, a dobro się broni.

Tym razem do dyspozycji gracza pozostawiono sześć ras, z których każda otrzymała w grze swoją kampanię po 5 misji na łebka. Niestety, jako że poszczególne etapy kampanii są ze sobą ściśle powiązane, żeby rozegrać każdy kolejny scenariusz trzeba pomyślnie ukończyć poprzedni. Sama fabuła i scenariusze z niej wynikające zostały napisane naprawdę dobrze – są sensowne, nie ma bałaganu, a nawet czasem niektóre wątki zostały ze sobą umiejętnie splecione. Dzięki dobrze opowiedzianej historii poruszanie się po planszy wreszcie ma sens – nie trzeba oblecieć po kilka razy całego „boiska” wzdłuż i wszerz, żeby wykonać zadanie. Brawo! W końcu ciekawie przedstawiona historia to połowa sukcesu. Czegoś jednak jeszcze do pełni szczęścia brakuje. Czego? Trzeba jeszcze zadbać o drugie pół. Już wyjaśniam, czy Nival sprostał zadaniu.

Strona: 1 2 Następna
Zgłoś błąd