News

Tajlandia: wszystkiemu winne są gry

Do krajów, które nie będą na pewno uznawane za raj dla graczy postanowiła dołączyć egzotyczna Tajlandia.

Azjatyckie państwo na pewno nie będzie rajem dla graczy, za to może stanowić pożywkę dla ludzi, których wprawia w dobry humor bezsensowne zachowanie innych.

Wszystko zaczęło się jakiś czas temu, kiedy to młody, 19-letni mężczyzna postanowił zabić taksówkarza. Oczywiście czyn ten trzeba było jakoś usprawiedliwić, więc Tajlandczyk stwierdził, że po prostu naśladował zachowanie głównego bohatera Grand Theft Auto. Przez rząd przeszła fala oburzenia.

Decyzją tamtejszego Ministerstwa Kultury postanowiono, że gry, które prowadzą do nieszczęść trzeba z terenu swojego państwa jak najszybciej usunąć. I, o ile z takim obrotem sprawy można się jeszcze w jakimś stopniu zgodzić, o tyle dobór produkcji, które trafiły na czarną listę jest co najmniej zaskakujący.

Oto najwięksi przegrani całej afery:  

  • Hitman - gra, która swoją premierę miała w 2000(!) roku, przy okazji oberwało się także innej grze z tej serii z podtytułem Blood Money.
  • Killer Seven - produkcja z 2005 roku, wydana jedynie na Gamecube i PS2.
  • 50 Cent: Bulletproof - również gra z roku 2005, zbierająca bardzo słabe oceny.
  • 300 - jedyna w miarę nowa produkcja na liście, jednak tak jak większość gier opartych na filmowych produkcjach, nie wzbudza zachwytów recenzentów.

Czy zakaz sprzedaży kilku starszych i/lub bardzo słabych gier przyczyni się do zmniejszenia ilości potencjalnych zbrodniarzy na ulicach Tajlandii? Ludzie z tamtejszego Ministerstwa Kultury muszą trzymać bardzo mocno kciuki za to, żeby ich pomysł nie był tylko kolejną ciekawostką, która bardzo szybko przejdzie historii, tak samo jak wcześniejsze nic nie wnoszące, martwe przepisy.

Zgłoś błąd