News

Relacja z ESL One New York

Tegoroczna edycja ESL One w Nowym Jorku zagwarantowała nam CS'a na absolutnie najwyższym poziomie

Pierwszy po wakacyjnej przerwie turniej w Ameryce Północnej jest jednym z tych, które bezprecedensowo zapiszą się na kartach historii esportu. Był on pod kilkoma względami nietypowy i rzucił nieco światła na to w jakiej obecnie formie jest czołówka drużyn CS:GO. Wydarzenie zakończyło się zwycięstwem Natus Vincere nad Virtus Pro 2:1, ale gdy emocje już opadły cofnijmy się nieco w czasie i rzućmy okiem na to co konkretnie działo się w brooklińskim Barclays Center.

Wprowadzenie

Przed niedzielną fazą pucharową ESL One New York wszyscy uczestnicy rywalizowali w ramach tak zwanego systemu szwajcarskiego – organizatorzy zaplanowali pięć rund, które zagwarantowały nam łącznie 17 pełnych wrażeń pojedynków best-of-one. Pary dobierane były w kolejnych rundach zależnie od tego jaką ilość punktów posiadały na swoim koncie. Warunkiem koniecznym do awansu było odnotowanie trzech zwycięstw, zaś identyczna liczba porażek oznaczała eliminację z dalszych rozgrywek. W tego typu formacie na wagę złota jest każda runda pistoletowa, ponieważ najczęściej los konkretnej mapy uzależniony jest właśnie od tego jak wyglądały początki połówek. Walka była więc zacięta, a zespoły nie mogły zwalniać tempa ani na moment.

(fot. BarclaysCenter)

Warto również podkreślić, że amerykański LAN był pierwszym wydarzeniem offline gdzie zastosowano przygotowany w sierpniu przez Valve nowy punkt regulaminu dla turniejów typu major. Zapiski ograniczają rolę trenera – od teraz osoba pełniąca tę funkcję nie może komunikować się z zawodnikami w trakcie gry za wyjątkiem przerw związanych ze zmianą stron, rozgrzewek oraz wprowadzonych wraz z aktualizacją zasad 30-sekundowych pauz, które drużyny mogą wykorzystać maksymalnie cztery razy na jednej mapie. Przedstawiciele firmy Gabe'a Newella swoją decyzję tłumaczyli chęcią zmiany roli szkoleniowca, która dotychczas nie była zgodna z wizją deweloperów (zbyt duże zaangażowanie w grę). Środowisko zareagowało bardzo negatywnie, lecz mimo wielu próśb i apeli producenci pozostali nieugięci. Wymienione przepisy obowiązują w wydarzeniach sponsorowanych bezpośrednio przez Valve, jednak organizacja ESL poinformowała, że zastosuje je również u siebie.

(fot. DreamHack)

Jak wyglądała sytuacja przed rozpoczęciem zawodów? Z pewnością w dobrych nastrojach i pełni optymizmu do Nowego Jorku polecieli Virtusi u których wciąż żywe były jeszcze wspomnienia z finałów DreamHack ZOWIE Open Bucharest. Tym razem jednak konkurencja okazała się o wiele bardziej wymagająca – w Barclays Center spotkali się przecież przedstawiciele ściśle topowych formacji świata, łącznie z aktualnie TOP1 składem SK Gaming. Do swoich towarzyszy po długiej przerwie wrócił fer, który musiał ogarnąć zdrowotne problemy związane ze słuchem. Fernando jest już „na służbie” od sierpnia, ale październikowy ESL One okazał się jego pierwszym LANem po przerwie. Pozostali Brazylijczycy również odpoczywali od wielkich wydarzeń – po triumfie na ESL One Cologne 2016 rozgrywali tylko mecze online, odrzucając wszystkie zaproszenia do LANów. Wielką niewiadomą przed ubiegłym weekendem była też ekipa Fnatic. Wakacje dla Szwedów przebiegały w atmosferze roszad – ekipę opuścili Pronax, KrimZ i JW przenosząc się do GODSENT, zaś na ich miejsce przywędrowali wenton, twist i Lekr0. Nowy skład zadebiutował na turnieju offline.

Zgłoś błąd