News

Podsumowanie fazy pucharowej MLG Columbus

Rzut oka na zmagania fazy pucharowej MLG Columbus

W niedzielę zakończyło się wydarzenie będące wielkim świętem wszystkich fanów rozgrywek CS:GO – turniej MLG Columbus, będący pierwszym w tym roku majorem z pulą nagród sięgającą milion dolarów. W batalii fazy pucharowej brało udział osiem drużyn – nasi rodacy z Virtus Pro co prawda odpadli w ćwierćfinale, jednak fani polskiego zespołu mogą spać spokojnie. U Virtusów można było zanotować ewidentną poprawę formy, co dobrze im wróży na przyszłość. Sprawdźmy z bliska jak przebiegały ostatnie spotkania majora.

Ćwierćfinały

NiP - NaVi

Pierwszym pojedynkiem fazy pucharowej była potyczka Ninjas in Pyjamas z Natus Vincere – najlepszą formacją grupy D, która do ćwierćfinałów awansowała bez ani jednej przegranej mapy na koncie. Mecz rozpoczął się na mapie de_inferno. Będący po stronie CT gracze NaVi zdobyli pod rząd sześć rund – dopiero w siódmej mogliśmy oglądać odpowiedź ze strony Szwedów – pierwszy punkt zapewnił swojej ekipie Forest wychodząc zwycięsko z sytuacji 1vs2. W trakcie pierwszej połówki ukraińska formacja straciła jedynie dwa punkty, kończąc ją wynikiem 13:2. Po zmianie stron zawodnicy NiP - u wynieśli bolesną lekcję z poprzedniej połówki i wzięli się za odrabianie strat. Szło im całkiem nieźle, jednak w szeregach Szwedów brakowało skutecznych akcji i celnych trafień. Najskuteczniejszym graczem był Friberg, który otwierał tabelę NiP - u. Różnica między nim, a kolegami z zespołu była dość spora. Ostatecznie reprezentanci Natus Vincere bez większych problemów zdobyli trzy dzielące ich od triumfu punkty i zakończyli pierwszą mapę wynikiem 16:9.

Drugą mapą tej batalii był wybrany przez NaVi de_mirage. Początek tego pojedynku był niemal identyczny jak przed przerwą – Ukraińcy zgarnęli na swoje konto pięć punktów nie tracąc ani jednego, ich rywale skontrowali dopiero w szóstej rundzie i przez całą połówkę grali o wiele lepiej niż na wcześniejszej mapie. NaVi musiało stawić czoła nieco trudniejszemu przeciwnikowi, który jednak nie był w stanie wyjść na prowadzenie lub chociaż wyrównać wynik. Ukraińcy cały czas trzymali sporą różnicę w punktacji i zakończyli pierwszą połowę wynikiem 10:5. Reprezentanci Ninjas in Pyjamas grając jako terroryści musieli znaleźć skuteczną taktykę, ponieważ druga przegrana z rzędu mapa oznaczała koniec ich przygody z MLG Columbus. Po zmianie stron Ukraińcy znów wygrali rundę pistoletową i powiększyli później swoją przewagę do 14:5. Szwedzi rozpaczliwie potrzebowali kolejnych rund, lecz nie udało im się zorganizować skutecznego comebacku. Wyszarpali jedynie kilka rund i przegrali to spotkanie wynikiem 10:16. Gracze Natus Vincere stali się pierwszymi półfinalistami amerykańskiego majora.

Fnatic - Astralis

Kolejną piątkową batalią był mecz prawdziwych gigantów. Dwa skandynawskie zespoły, Fnatic oraz Astralis, rozpoczęły walkę na mapie de_overpass. Mecz zaczął się dla Szwedów mało optymistycznie – przegrali rundę pistoletową i oddali sześć kolejnych rund w ręce rywali. Ze snu ekipa Fnatic wybudziła się dopiero w dziewiątej rundzie, zdobywając pierwszy punkt w tej batalii. Gracze Astralis jednak rozkręcili się na dobre, grając po stronie CT odparli większość ataków i zakończyli połówkę wynikiem 10:5. Oczywiście był to wynik do odrobienia, lecz w drugiej połowie Szwedzi wciąż mieli ogromne problemy ze swoimi oponentami. Walka tym razem była nieco bardziej wyrównana, choć Fnatic ewidentnie brakowało sił oraz pomysłu na „podejście” przeciwników. Mapa zakończyła się triumfem Astralis 16:10.

Po paru minutach akcja przeniosła się na de_cache, wskazany przez Fnatic. Wszystkie znaki na niebie wskazywały na to, że Szwedzi wygrają swoją mapę i doprowadzą do decydującego starcia na de_mirage – mało kto chyba sądził, że to spotkanie zakończy się tak szybko. Druga mapa rozpoczęła się od ponownej dominacji Astralis. Kontra ze strony Fnatic nastąpiła w czwartej rundzie – zdobyli swój pierwszy punkt jednak później zawiedli całkowicie. Duńczycy grając po stronie terrorystów z łatwością zdobywali kolejne rundy, zbudowali ogromną przewagę i pozostawili swoich oponentów w niezwykle stresującej sytuacji. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem Astralis 13:2 – reprezentanci Fnatic wiedzieli, że żarty się skończyły i jeśli czegoś nie zrobią, odpadną z zawodów już w ćwierćfinałach. Żadnej poprawy jednak nie zanotowaliśmy oglądając drugą połowę - Szwedów nie uratował żaden cud. Zdobycie trzech rund było dla członków Astralis jedynie formalnością – całkowicie zdominowali swoich rywali na mapie de_cache, kończąc ją wynikiem 16:5. Możemy śmiało stwierdzić, że ekipa Fnatic już dawno nie zaliczyła równie druzgocącej porażki co w piątkowym, ćwierćfinałowym pojedynku na MLG Columbus. W sobotę zawodnicy Astralis mieli zmierzyć się w pierwszym półfinałowym meczu z drużyną Natus Vincere.

Liquid - CLG

Trzecim meczem tej fazy turnieju były amerykańskie derby – Liquid vs Counter Logic Gaming, które zainaugurował pojedynek na de_cache, mapie wybranej przez zawodników Liquid. Ekipa CLG już na samym początku wyszła na prowadzenie grając po stronie terrorystów. Zawodnicy nie mieli żądnych problemów z zajmowanie bombsite'ów, przełamywanie obrony oponentów przychodziło im bardzo łatwo. Liquid podczas pierwszej połowy zdobyło jedynie trzy punkty, oddając ogromne prowadzenie na konto rywali - przed zmianą stron mieliśmy sytuację 12:3. Ten wydający się nie do odrobienia wynik okazał się być dla graczy Liquid wyzwaniem, które warto było podjąć. Tym razem w roli atakujących, zawodnicy wystrzelili jak z armaty zmniejszając różnicę w punktacji i sukcesywnie zbliżając się do zrównania wyniku. Udało im się dokonać comebacku oraz wyjść na prowadzenie, tracąc w trakcie drugiej połowy tylko jedną rundę. Mapa zakończyła się triumfem Liquid 16:13.

Następnym miejscem najciekawszego spotkania z punktu widzenia amerykańskich fanów, okazał się być de_mirage wybrany przez CLG. Tym razem mogliśmy oglądać o wiele, wiele bardziej wyrównany pojedynek – oba zespoły przez prawie całą połówkę szły łeb w łeb, jednak finalnie to członkowie Liquid grający po stronie antyterrorystów okazali się lepsi tworząc skuteczną defensywę i zakończyli tę część meczu prowadzeniem 9:6. Reprezentanci Logic Gaming w kolejnej połówce stracili już chyba całkowicie wolę walki i jakąkolwiek nadzieję na rozegranie trzeciej mapy, którą miał być de_train. W tej części pojedynku, w którym grali jako antyterroryści, nie zdobyli ani jednego punktu, za każdym razem pozwalając rywalom na zajęcie bombsite'ów. Członkowie Liquid szybko dokończyli potyczkę, kończąc ją wynikiem 16:6. Amerykanie zabezpieczyli sobie miejsce w drugim półfinałowym meczu – ich przeciwnik miał zostać wyłoniony w ostatniej ćwierćfinałowej batalii rozgrywającej się między Luminosity Gaming a Virtus Pro.

Virtus Pro - Luminosity

Po amerykańskich derbach przyszedł czas na potyczkę długo wyczekiwaną przez Polaków – mecz Virtus Pro z Luminosity Gaming. Virtusi rozegrali wcześniej, jeszcze w fazie grupowej, dwa świetne mecze z G2 udowadniając, że powoli wracają do formy. Brazylijczycy zaś okazali się najlepszą ekipą grupy A, triumfując nad mousesports 16:13 i miażdżąc Ninjas in Pyjamas 16:5. Ostatnie ćwierćfinałowe spotkanie rozpoczęło się od mapy de_cache wybranej przez naszych rodaków. Sam jej początek okazał się być dla naszych (grających po stronie terrorystów) bardzo optymistyczny – podopieczni Kubena zdobyli pięć rund z rzędu, tracąc punkt w szóstej rundzie po przegranym przez Taza clutchu 1vs1. Virtusi uciekali w punktacji bardzo sprawnie, w dziesiątej rundzie przy sytuacji 2:8 Luminosity Gaming poprosiło o przerwę taktyczną, która jak się później przekonaliśmy pomogła Brazylijczykom zbliżyć się w punktacji do rywali. Pierwsza połowa zakończyła się przewagą Virtusów 10:5. Po zmianie stron reprezentanci LG wzięli się mocno do roboty – atakowali równie skutecznie co ich oponenci kilkadziesiąt minut wcześniej. Udało im się zremisować 11:11 oraz wyjść na prowadzenie co stało się pretekstem do wzięcia przerwy taktycznej ze strony naszych rodaków. Pauza na pierwszy rzut oka nie wpłynęła na poprawę gry Polaków, których przeciwnicy uciekli w tabeli do wyniku 15:11. Od tego momentu jednak Virtusi rozpoczęli comeback doprowadzając do sytuacji 15:15. O wszystkim przesądziła wyrównana dogrywka w której finalnie lepsi okazali się być reprezentanci Virtus Pro, wygrywając 19:17. Brazylijczyków na samym początku mapy zgubił stres – psuli dużo zagrywek i z pozoru banalnych akcji (Przykładowo fnx strzelający po plecach Pashy nie zabił go a sam stracił życie od odwracającego się rywala). Później co prawda grali o wiele lepiej, jednak Polacy zachowali do samego końca zimną krew i skupili się na grze, co zaowocowało zwycięstwem na pierwszej mapie.

Po przerwie akcja przeniosła się na mapę Luminosity Gaming – de_cobblestone. Brazylijczycy na tej lokacji czują się bardzo dobrze, co zresztą udowodnili już wielokrotnie na wcześniejszych turniejach. Nasi rodacy z kolei z de_cobble mają spore problemy, co było widać i w tej batalii. Pierwsze rundy wpadły tym razem na konto Brazylijczyków, kontra ze strony ich rywali nastąpiła w szóstej rundzie, co nie przeszkodziło reprezentantom Luminosity powiększyć przewagę jeszcze bardziej aż do samego końca połowy, którą zakończyli 11:4. Druga runda pistoletowa została wygrana przez graczy LG, lecz kolejną zdobyli dla siebie już członkowie Virtus Pro – od tej chwili rozpoczął się żmudny proces odrabiania strat - nasi rodacy grali bardzo skutecznie w defensywie i nie bali się konfrontacji z oponentami. Snax pokazał na co go stać wygrywając snajperski pojedynek 1vs1 z Fallenem. Niestety mimo ogromnej woli walki, przed końcem meczu Brazylijczycy wystrzelili do przodu kończąc de_cobblestone wynikiem 16:10. Fani polskiego zespołu mogą jednak odetchnąć z ulgą, ponieważ widać ewidentną poprawę formy zawodników VP – ogromną robotę na obu dotychczasowych mapach zrobił Byali udowadniając, że powiedzenie „Aim from Poland” nie wzięło się znikąd.

Miejscem na którym miały rozstrzygnąć się losy tej potyczki był de_overpass. Runda pistoletowa wpadła na konto Virtusów, jednak Brazylijczycy odpowiedzieli już w kolejnej, równając wynik a następnie wychodząc na prowadzenie. Polakom po stronie CT szło kiepsko, zdobyli dla siebie łącznie trzy punkty, a członkowie Luminosity Gaming dzięki sprawnym atakom przed drugą połową prowadzili aż 12:3. W wyniku tego do awansu do ćwierćfinału brakowało Brazylijczykom zaledwie 4 rund po teoretycznie łatwiejszej stronie CT. Druga runda pistoletowa została wygrana przez LG, jednak w kolejnej Virtusi wybudzili się z letargu i przystąpili do comebacku. Nadzieje na zwycięstwo lub chociaż remis do serc tysięcy Polaków wlał Neo wielokrotnie dając swoim kolegom przewagę – jego strzały z AWP okazały się być niezwykle celne. Niestety pomimo zaciętej walki, przewaga z pierwszej połowy okazała się zbyt duża i spotkanie dla zawodników Virtus Pro zakończyło się porażką 11:16. Ku pokrzepieniu serc warto raz jeszcze wspomnieć o dużej poprawie w grze naszych rodaków. Widać, że chłopaki przyłożyli się do treningów i wyciągnęli wiele wniosków z poprzednich pojedynków.

Półfinały

Astralis - NaVi

Po zakończeniu etapu ćwierćfinałów, przyszła pora na pierwsze spotkanie półfinałowe między Astralis oraz Natus Vincere, którzy mecz zaczęli na mapie de_inferno. Początkowa część meczu należała do ukraińskiej formacji – jej zawodnicy wystrzelili na prowadzenie budując przewagę 5:0. Duńczycy nie pozostali na to obojętni i sprawnie wyrównali wynik. Na de_inferno snajper ekipy NaVi nie radził sobie najlepiej, często pudłował i w większości przegrywał swoje pojedynki z Device'em, którego drużyna przed zmianą stron prowadziła 8:7. Drugą połówkę reprezentanci Natus Vincere rozpoczęli od wygrania pistoletówki oraz ponownego wyjścia na prowadzenie. Tym razem Guardian spisał się o wiele lepiej, grając jak na najlepszego snajpera na świecie przystało. W nieciekawej dla Astralis sytuacji 9:12, Duńczycy postanowili wziąć pauzę taktyczną po której od razu zgarnęli kolejną rundę, jednak ich przeciwnicy skontrowali równie szybko zbliżając się małymi kroczkami do końca spotkania. Po zaciętej walce na de_inferno Ukraińcy zatriumfowali wynikiem 16:14. Astralis poniosło porażkę na swojej mapie, a kolejne miejsce spotkania zdecydowanie nie było ich wymarzoną mapą.

Po przerwie przenieśliśmy się na de_dust2 czyli lokację wybraną przez NaVi. Jest to jedna z najmocniejszych map Ukraińców, którzy czują się na niej niezwykle pewnie. Gracze Astralis wiedzieli, że będzie to ciężki orzech do zgryzienia i już na samym początku batalii sytuacja nie układała się po ich myśli. Stracili osiem pierwszych rund, a odpowiedź z ich strony nadeszła dopiero w dziewiątej. Wydawało się, że pojawiła się iskierka nadziei na comeback po tym, jak Duńczycy zmniejszyli lekko różnicę w punktacji do 3:8. Jak szybka owa nadzieja się pojawiła tak szybko wyparowała – Ukraińcy nie pozwolili oponentom na więcej i dokończyli połówkę wynikiem 12:3. Druga połowa nie była przełomowa – członkowie Astralis wyszarpali jedynie dwa mało istotne punkty, a reprezentanci NaVi bez problemu dokończyli mecz dominując 16:5. Natus Vincere został pierwszym zespołem, który mieliśmy zobaczyć w niedzielnym wielkim finale.

Liquid - Luminosity

Drugim spotkaniem półfinałowym mającym wyłonić ostatniego finalistę był mecz Luminosity Gaming vs Team Liquid. Lokacja wskazana przez Brazylijczyków, którą okazał się de_mirage, była pierwszą mapą przedostatniego spotkania tego turnieju. Pojedynek rozpoczął się od zdobycia rundy pistoletowej przez LG – zawodnicy nie wykorzystali jednak przewagi ekonomicznej, ponieważ plany pokrzyżował im Hiko. Amerykanin w rundzie eco zdobył aż cztery fragi zapewniając swojej ekipie zwycięstwo. W dwóch następnych rundach drużynie Liquid nie szło już tak dobrze, ich rywale wyszli na prowadzenie. Gdy różnica w punktacji wynosiła 7:2 gospodarze postanowili, że nie zaczną kolejnej połówki z tak dużą stratą – odrobili sporą część punktów dzielących ich od przeciwników i przed zmianą stron Luminosity Gaming prowadziło już jedynie 8:7. Początek drugiej połowy okazał się pomyślny dla reprezentantów Liquid, którzy wyszarpali rundę pistoletową równając wynik, a następnie budując przewagę 11:8. W tej sytuacji zaniepokojeni Brazylijczycy poprosili o pauzę taktyczną. Chwila przerwy na ochłonięcie i przemyślenie strategii okazała się być dla nich pomocna, ponieważ zaraz po przerwie zdobyli dla siebie punkt. Amerykanie jednak wystrzelili później do przodu, zdobywając swoją piętnastą rundę – od wygranej dzielił ich tylko jeden punkt. Gracze LG przegrywając 9:15 nie poddawali się i szli w zaparte co zaowocowało remisem 15:15. Dogrywka była bardzo szybka i jednostronna, zawodnicy Liquid nie zdobyli w jej trakcie ani jednej rundy i finalnie przegrali 15:19.

Druga mapa, de_cache, została wybrana przez Amerykanów. Wydawało się, że dla Luminosity będzie to ciężka potyczka – de_cache był jak dotąd jedyną mapą, którą przegrali walcząc w ćwierćfinale z Virtus Pro. Brazylijczycy na samym początku nie mieli zbyt wiele szczęścia tracą kolejno pięć pierwszych rund. W szóstej zaś, sytuację swojego zespołu uratował Fallen broniąc w sytuacji 1vs2 tykającej bomby przed graczami CT. Jego ekipa próbowała dogonić w punktacji przeciwników i chwilowo jej się to udało w dwunastej rundzie, remisując 6:6. Końcówka tej połowy należała jednak całkowicie do zawodników Liquid, którzy wygrali ostatnie rundy przed zmianą stron. Kolejna połowa rozpoczęła się dla Brazylijczyków tragicznie – pozwolili swoim rywalom na zdobycie kolejnych punktów i doprowadzenie do sytuacji 15:6, zupełnie podobnie jak na mapie de_mirage. Gospodarze jednak nie wynieśli lekcji z wcześniejszej potyczki i zlekceważyli możliwości swoich rywali. Brazylijczycy zachowali zimną krew do samego końca odrabiając straty, a członkowie Liquid z przerażeniem patrzyli na malejącą z rundy na rundę różnicę w punktach. Finałem tego wszystkiego okazała się być ponownie dogrywka, która po raz drugi była bardzo jednostronna. Co prawda tym razem Amerykanie zdobyli w niej jedną rundę, lecz nic więcej nie byli w stanie zdziałać – pojedynek zakończył się triumfem Luminosity Gaming 16:19. Warto podkreślić, że w tym meczu mieliśmy do czynienia z niebywałym przypadkiem - Liquid zmarnowało łącznie aż 15 rund kończących. Gdyby wykazali się większą odpornością psychiczną, mogli zakończyć mecz na swoją korzyść szybkim 2:0. 

Finał

NaVi - Luminosity

W niedzielę przyszedł czas na wielki finał majora, który podobnie jak wcześniejsze mecze fazy pucharowej miał odbyć się w systemie best-of-three. Do walki ekipy Natus Vincere oraz Luminosity Gaming stanęły najpierw na wskazanej przez Brazylijczyków mapie de_mirage. Początek spotkania zdominowali zawodnicy NaVi zdobywając sześć pierwszych rund. Sporą rolę odegrał w tym czasie Flamie, który wygrał kilka istotny clutchy nie pozwalając terrorystom zdetonować bomby. Odpowiedź ze strony LG nastąpiła w siódmej rundzie, jednak w przeciągu całej połówki Brazylijczykom nie szło najlepiej po stronie atakujących. Ukraińska formacja zbudowała sporą przewagę, prowadząc przed końcem połowy 11:4. Członkowie NaVi wiedzieli z pewnością na co stać ich przeciwników, jeśli przyglądali się wcześniejszej batalii Liquid vs LG. Fallen i jego koledzy byli w stanie dokonać sprawnego comebacku, czego najlepszą zapowiedzią było zdobycie po krótkiej przerwie drugiej rundy pistoletowej. W sytuacji 11:10, Natus Vincere poprosiło o pauzę taktyczną, która jak się później okazało pomogła im zgarnąć tylko jedną rundę – ich oponenci zrównali wynik i wyszli na prowadzenie. Ukraińcy nie odpuścili pojedynku zbyt łatwo doprowadzając do wyniku 15:15. Aby wyłonić zwycięzce wystarczyła jedna dogrywka, w trakcie której lepsi okazali się gracze LG triumfując na swojej mapie 19:17.

Drugim miejscem tego spotkania był de_overpass – chcąc wrócić do gry zawodnicy NaVi musieli na swojej mapie pokonać oponentów co okazało się dla nich zadaniem niezwykle trudnym. Już od samego początku szczęście nie dopisywało Ukraińcom, którzy mecz rozpoczęli po stronie terrorystów. Brazylijczycy z łatwością zgarniali kolejne punkty, nie dopuszczając przeciwników do żadnego z bombsite'ów. Przed zmianą stron LG prowadziło aż 13:2, był to ciężki chociaż nie niemożliwy wynik do odrobienia - w trakcie tego turnieju widzieliśmy już podobne sytuacje z których formacja będąca w trudnej sytuacji, wychodziła z niej zwycięsko. W tym przypadku jednak nie zapowiadało się na żaden comeback – zrezygnowani gracze NaVi oddali drugą pistoletówkę w ręce rywali, którzy bez problemów szybko dokończyli pojedynek, dominując w finałowym spotkaniu oponentów 16:2. Triumfatorzy MLG Columbus otrzymali nagrodę w wysokości 500.000$, zawodnicy Natus Vincere z kolei do domu wrócili bogatsi o 150.000$. Przypomnijmy, że wszystkie ekipy walczące w fazie pucharowej otrzymały status legendy, co uprawnia je do udziału w kolejnym tego typu turnieju.

Zgłoś błąd