Red Faction
Radosne drążenie dziur w ścianach
Rafał Kurpiewski 25 lipca 2009, 12:51
Tabela faktów pokaż/ukryj
| Produkt: | Red Faction |
| Producent: | Volition |
| Dystrybutor w Polsce: | Licomp Empik Multimedia |
| Wersja językowa: | angielska |
| Data premiery na świecie: | 18 września 2001 |
| Data premiery w Polsce: | 8 października 2001 |
| Zalecany wiek: | 16+ |
| Wymagania sprzętowe - minimalne: | procesor Pentium 2 (350MHz) lub odpowiednik, 64MB pamięci RAM, karta graficzna kompatybilna z DirectX 7, 1 GB wolnego miejsca na HDD |
Pecetowa odsłona Red Faction: Guerilla, trzeciej części opowieści o rebelii górników na Marsie, zalicza opóźnienie za opóźnieniem. W chwili obecnej jej premiera planowana jest na wrzesień. Może warto byłoby "podarowany" nam przez twórców czas oczekiwania uprzyjemnić sobie małym skokiem w przeszłość i odświeżyć pierwsze dwie gry z cyklu? A może byłby to czas stracony? Cóż, dziś weźmiemy na tapetę "jedynkę" i sprawdzimy, czy ściany dziurawi się tak samo przyjemnie jak osiem lat temu. A do "dwójki" powrócimy niebawem.
Gra Red Faction jest przedstawicielką gatunku First Person Shooter (FPS) opracowaną przez studio Volition (autorów m. in. Punishera, Summonera czy Saint's Row). Miała swoją premierę w maju 2001 roku na konsoli Playstation 2 i bardzo szybko zawojowała czołowe pozycje list przebojów. Niespełna cztery miesiące później ukazała się PC-towa odsłona, w naszym kraju wydana przez firmę LEM (w rewolucyjnej wówczas cenie 49 zł). Od tego czasu pojawiły się zarówno jej pudełkowe, jak i "czasopismowe" reedycje. Dziś praktycznie niedostępna w sklepach, za to bez problemu (i za grosze) osiągalna np. na aukcjach internetowych. Czy warto ją sobie sprawić? Czy działa na nowszych systemach i czy daje jeszcze frajdę? Rzucę tylko krótkie "3 x TAK" i zaraz się z nich wytłumaczę.
"Braveheart" w wydaniu marsjańskim
Red Faction opowiada historię górniczej rebelii toczącej się pod powierzchnią Czerwonej Planety (choć nie tylko). Wcielamy się w rolę Parkera – gościa, który jako jeden z wielu dał się nabrać na obiecujące szybki zarobek ogłoszenia o pracy oferowanej na Marsie przez korporację Ultor (co ciekawe, charakterystyczne logo i nazwa Ultor przewija się także w innych produkcjach Volition, choćby w cyklu Saint's Row). Na miejscu okazuje się jednak, że o kasie można w ogóle zapomnieć, tak samo jak o powrocie na Ziemię, bowiem wszyscy rekruci trafiają jako niewolnicy do pracy w kopalniach. I to bez szans na awans, za to z ogromnym prawdopodobieństwem złapania tajemniczej choroby, która dziesiątkuje populację górników (i dziwnym zbiegiem okoliczności omija ich nadzorców z Ultor). Zacna perspektywa, nie ma co. Nic więc dziwnego, że nastroje wśród górników są raczej mało entuzjastyczne i szybko powstaje robotniczy ruch oporu – Red Faction. W momencie, gdy Parker trafia na Marsa, szeregi Czerwonej Frakcji są już na tyle silne, a przychylność górników na tyle wysoka, by lada moment rozpocząć walkę o wolność. I pewnego dnia tak się właśnie dzieje. Bunt wybucha w Czwartej Kopalni i szybko rozprzestrzenia na całą planetę, Parker zaś przypadkowo staje się jedyną nadzieją na powodzenie rebelii. Wspomagany przez przywódczynię ruchu oporu i pewnego zniesmaczonego postępkami mocodawców pracownika Ultor wyrusza na szaleńczą misję, której celem jest zniszczenie korporacji i uwolnienie górników. I nasza w tym głowa, żeby dał radę.
A właściwie nie głowa, tylko ręka. Jak na FPS przystało, okazji do ruszenia głową nie ma zbyt wielu, za to okazji do szurania dzierżoną w dłoni myszką jest cała masa. Głową, a właściwie googlem ruszyć musimy tylko, jeśli gra nie chce się sama z siebie uruchomić na naszym systemie. Wystarczy jednak ściągnąć nieoficjalny patch "Pure Faction" i już możemy się cieszyć grą choćby na Windows 7 (patch dodaje też m. in. obsługę rozdzielczości szerokoekranowych). Wróćmy jednak do rozgrywki.
"Hole in the wall"
Red Faction zasłynął głównie dzięki użyciu technologii Geo-Mod, która to pozwala między innymi na swobodne niszczenie wielu elementów otoczenia. I nie jest to niszczenie takie jak w innych grach, tu możemy bowiem dosłownie drążyć korytarze w ścianach, niszczyć mosty i rozmaite konstrukcje czy "kopać" dołki pod nogami/ kołami wrogów. Jak to działa w praktyce? Cóż, załóżmy, że widzisz konwój wroga podążający skalnym nawisem. Mógłbyś go z daleka ostrzelać, ale poszłoby diabelnie dużo amunicji, a i trwałoby bardzo długo. Prościej jest posłać po rakiecie na każdy kraniec nawisu i rozkoszować się widokiem setek ton skał spadających w przepaść razem z przejeżdżającym po nich konwojem. Przykład z innej beczki – zacięły się ogromne stalowe drzwi i nie możesz znaleźć sposobu, by je otworzyć? No to nie otwieraj, wystarczy, że wysadzisz fragment ściany przy futrynie i przejdziesz nowopowstałym tunelem na drugą stronę wrót. Genialne w swojej prostocie, a jednocześnie wciąż oryginalne. Bardzo dziwi mnie fakt, że możliwości, jakie daje niszczenie otoczenia nie zostały do dzisiaj specjalnie wykorzystane w grach, a tytuły oferujące demolkę na większa skalę policzyć można na palcach jednej ręki. Zwłaszcza, że wiercenie dziur w planszy sprawia naprawdę niezłą frajdę, szczególnie w multiplayerze. Jedyną wadą tego systemu jest fakt, że nie wszystkie elementy otoczenia daje się niszczyć, a w rozgrywce singlowej dosyć szybko ten patent staje się mało potrzebny.
Strzelanie, jeżdżenie, pływanie i skradanie
Red Faction jest bowiem przede wszystkim dynamiczną grą akcji, a nie ziszczeniem marzeń każdego kreta. Do dyspozycji mamy całkiem spory arsenał żelastwa, które krzywdzi bliźniego w zróżnicowany sposób. Jest nawet coś na kształt maszynowej snajperki – nieziemsko zabójcze ustrojstwo. Do tego możliwość korzystania z kilku typów pojazdów – między innymi łodzi podwodnej (jak widać na Marsie jednak JEST woda) czy wielkiego świdra na kółkach. Z rzeczy rzadziej w grach spotykanych mamy chociażby możliwość przenoszenia i ukrywania zwłok, która bardzo przydaje się w misjach, w których przebrani za pracownika Ultoru powinniśmy zachowywać się dyskretnie i nie dać wrogom powodów do wszczęcia alarmu. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by po prostu wyjąć zza kitla pistolet i spróbować wszystkich podziurawić. W skrócie: można się skradać i kamuflować, ale wcale nie trzeba. To bardzo miłe, że daje się nam wybór.





