BlackSite: Area 51
Michał Degórski 17 kwietnia 2008, 16:46
Tabela faktów pokaż/ukryj
| Produkt: | BlackSite: Area 51 |
| Producent: | Midway games |
| Wydawca: | MidWay Games |
| Dystrybutor w Polsce: | CD Projekt |
| Data premiery na świecie: | 12 listopada 2007 |
| Data premiery w Polsce: | 27 marca 2008 |
| Wymagania sprzętowe - minimalne: | Pentium 4 3 GHz, 1 GB RAM, karta grafiki 256 MB (GeForce 6600 lub lepsza), 15 GB HDD, Windows XP/Vista |
BlackSite: Area 51 to produkcja Midway Games, studia odpowiedzialnego za utrzymanego w podobnej konwencji FPS-a o tytule Area 51. Obie produkcje łączy klimat rodem z „X – Files” (nawet David Duchovny, serialowy Fox Mulder, podkładał głos głównemu bohaterowi Area 51), oraz fabuła oscylująca wokół sekretów rządu USA - łączności wojska z cywilizacją pozaziemską. Niestety, BlackSite to tytuł o klasę gorszy od poprzednika, jedyne co uległo poprawie to warstwa techniczna gry oraz fabuła, która niezmiennie trzyma gracza w napięciu.
Miejscem akcji jest Irak. Wcielamy się w Aerana Pierce’a, członka elitarnej grupy Delta Force. Nasze zadanie – piszę „nasze” bo wraz z głównym bohaterem wysyłana jest trójka innych żołnierzy – to infiltracja kompleksu tajnych bunkrów, w których prawdopodobnie znajduje się broń masowej zagłady. (Można mniemać, że BlackSite to próba swoistego rodzaju wyjaśnienia i krytyki działań Ameryki na Bliskim Wschodzie.) Jednak gdy przeszukujemy sieć bunkrów, natrafiamy na laboratorium, gdzie znajduje się pozaziemski minerał, którego dotknięcie jest bardzo brzemienne w skutkach – musimy bowiem zostawić jednego żołnierza z naszego oddziału na pewną śmierć oraz czym prędzej ewakuować się z miejsca zdarzenia.
Trzy lata później przenosimy się do Newady. Naszym zadaniem jest dotarcie do miasteczka Rachel, niedaleko spowitej aurą tajemnicy tytułowej Strefy 51. Na ulicach pojawiają się znani z Iraku Obcy, zapewne chętni władzy. Wraz ze znanymi już kompanami (brakuje wśród nich jednego, którego zostawiliśmy w Iraku) możemy odczuć ten niesamowity, wręcz postapokaliptyczny klimat. Nie wiem, czy jest to celowy zabieg twórców, ale opustoszałe miasto ma swój niesamowity urok (a może zabrakło czasu i chęci na zaprogramowanie postaci pobocznych?). Raz na jakiś czas trafiamy na bunkrujących (i broniących) się ludzi (naprawdę ciekawe postaci, którym aż chce się pomagać), a na ulicach panuje totalny chaos – powywracane ciężarówki, opuszczone przez ludzi (ale nie przez Obcych) stacje benzynowe, a z ulic wyrastają przebrzydłe potwory. Fabuła, sceneria oraz klimat to zdecydowanie najmocniejsze punkty gry.
Sama rozgrywka jest niestety całkowicie liniowa – producenci nieustannie prowadzą nas za rączkę, nie dając możliwości „skoku w bok”. Swoim kompanom możemy wydawać proste rozkazy, dzięki czemu gra nie opiera się na skryptach, jednak o możliwości ustalania taktyki walki możemy zapomnieć. Nasi towarzysze nie grzeszą inteligencją, przez co ciężar pokonywania przeciwników spoczywa przede wszystkim na nas.
Z dodaniem do rozgrywk innych członków Delta Force wiąże się jednak istotna zaleta gry – dialogi. Postaci mają wyraziste charaktery, a ich komentarze umiejętnie rozluźniają napiętą sytuację. Potrafią nawet skomentować nasze działania, mówiąc np.: „dla tego kolesia to już koniec”. Także wołanie postaci pobocznych o pomoc oraz ich uwagi o Ameryce i sytuacji w kraju zostały wykonane nad wyraz dobrze. Widać, że w tym punkcie autorzy porządnie przyłożyli się do pracy. Zganić należy jednak tych, którzy implementowali je do rozgrywki – dialogi wyświetlają się z opóźnieniem, na dodatek rodzime tłumaczenie nie ustrzegło się błędów („Open!” przy otwieraniu drzwi przetłumaczone na „Otworzyć ogień!”).
Co ciekawe, nasi „fabularnie potrzebni” sojusznicy nie giną. Dochodzi więc do absurdalnych sytuacji, gdy kule wrogów trafiają naszych (co owocuje rozbryzgiem krwi), a oni dalej żyją. Bez sensu. Gra dużo zyskałaby na dramatyzmie, lepiej przedstawiałaby wojnę, gdyby ktoś raz na jakiś czas zginął na naszych oczach. Jednak podopieczni są ważni z punktu widzenia scenariusza, więc żyć muszą – przynajmniej tyle, ile zaplanowali scenarzyści. To bezwątpienia duży minus BlackSite: Area 51.






