
Total War: Shogun 2 Zmierzch Samurajów
Ostatni zryw japońskich wojowników
Tomasz Popielarczyk 24 marca 2012, 23:00
Tabela faktów pokaż/ukryj
Produkt: | Total War: Shogun 2 Zmierzch Samurajów |
Producent: | Creative Assembly |
Dystrybutor w Polsce: | CD Projekt |
Wersja językowa: | polska - napisy |
Data premiery na świecie: | 23 marca 2012 |
Data premiery w Polsce: | 23 marca 2012 |
Zalecany wiek: | 16+ |
Wymagania sprzętowe - minimalne: | Intel Dual Core 2 GHz, 1 GB RAM (2 GB RAM - Vista/7), karta grafiki 256 MB (obsługująca shader model 3), 32 GB HDD, Windows XP/Vista/7 |
Bushido w praktyce
Tym, co tygrysy lubią najbardziej w Total War, są bitwy. W Zmierzchu Samurajów oczywiście ich nie zabraknie. O ile w podstawowej wersji gry mieliśmy do czynienia głównie z bronią białą i walką w zwarciu, o tyle tutaj znacznie częściej będziemy korzystali z usług strzelców, armat i innych cudów ówczesnej techniki. Tradycyjne jednostki są w zdecydowanej mniejszości, co troszkę rozczarowuje, bo bitwy z udziałem strzelców i artylerii oraz odzianych w ciężkie zbroje wojowników są niezwykle efektowne.
Mechanika bitew jest zatem znacznie bliższa temu, co widzieliśmy w innych tytułach serii, jak Napoleon czy Empire. Ba, całość idzie jeszcze dalej, bo okres, w którym toczy się gra, obfituje w takie siejące zagładę urządzenia, jak działko Gatlinga czy morskie pancerniki. Uparcie wierzący w skuteczność katany generałowie mogą mieć zatem problemy z oswojeniem się z faktem, że obecnie będzie ona znaczyć właściwie tyle, co nic.
W porównaniu z innych grami serii, w których widzieliśmy broń palną, Zmierzch Samurajów oferuje znacznie ulepszoną grafikę. Wiele elementów zostało dopracowanych i wzbogaconych o specjalne efekty, jak dym wydobywający się z luf czy wybuchy. Wszystko to sprawia, że widok ścierających się ze sobą armii przy dużym zbliżeniu ogląda się niemalże jak dobry film. I aż żal ściska serce, gdy musimy oddalić kamerę, by wydać kolejne rozkazy, bo nasza konnica jest właśnie wybijana do nogi (a właściwie do kopyta).
Bardzo efektownie wyglądają też starcia na morzu. Z tym że tutaj nierzadko pojawiają się problemy związane z początkową odległością jednostek obrońców od atakujących. Trochę trwa oczekiwanie na dopłynięcie jednych do drugich, a gracz w tym czasie może jedynie to obserwować i snuć plany doszczętnej eliminacji wrogiej floty. Wynagradzają to jednak eksplozje i inne efekty, jakich wówczas możemy stać się świadkami. Satysfakcja z posłania przeciwnika na dno – gwarantowana. Mało tego, naszych okrętów możemy też użyć do bombardowania nadbrzeżnych miast, by zwiększyć skuteczność szarży formacji lądowych. Słowem, wojna totalna!