Men of War: Oddział Szturmowy
Szturm na dobre imię serii
Krystian Machnik 6 czerwca 2011, 22:39
Tabela faktów pokaż/ukryj
Produkt: | Men of War: Oddział Szturmowy |
Producent: | Digitalmindsoft |
Wydawca: | 1C |
Dystrybutor w Polsce: | Cenega Poland |
Wersja językowa: | Polska kinowa |
Data premiery na świecie: | 25 lutego 2011r. |
Data premiery w Polsce: | 22 kwietnia 2011r. |
Zalecany wiek: | 16+ |
Wymagania sprzętowe - minimalne: | Windows XP, Vista lub 7, Procesor 2,6 GHz, Pamięć RAM 1 GB, Karta graficzna kompatybilna z DirectX 9c (GeForce 8600 GT lub Radeon HD 2600 XT), 4 GB wolnego miejsca na dysku twardym |
Wymagania sprzętowe - zalecane: | Procesor 3,5 GHz, Pamięć RAM 1 GB, Karta graficzna 128 MB (kompatybilna z DirectX 9c) |
Informacje dodatkowe: | Na zachodzie wydana jako Men of War: Assault Squad |
Zawartość zestawu: | Gra + instrukcja |
Dobrze pamiętam chwilę, gdy dostałem do recenzji pierwszą część serii Men of War. Skrzywiło mnie na samą myśl o konieczności ślęczenia godzinami nad RTS-em. Wizja poznawania każdego z setek elementów gry nie była zbyt zachęcająca, a wręcz przeciwnie – powiewała nudą. Po prostu dostałem do recenzji produkcję, która kompletnie mi nie odpowiadała… Od tamtej pory Men of War jest moją ulubioną strategią.
Gra posiadała siłę zdolną przełamać mój dystans wobec RTS-ów. Okazała się niesamowicie wciągająca, ciekawa, klimatyczna i inna od wszystkiego, w co do tej pory grałem. Niestety, nie była pozbawiona wad. Nierówny poziom trudności, przeciwnicy dysponujący zwykle znacznie większymi siłami, błędy w postaci strzelania przez ściany i będące totalną porażką ciche misje – to wszystko trochę zniechęcało. Ale zalet było znacznie więcej i w efekcie końcowym przeważały nad wadami tak mocno, że skutecznie je przesłaniały. Niestety, w przypadku Men of War: Oddział Szturmowy jest na odwrót – twórcy wyeksponowali niemal wszystkie wady pierwszej odsłony i uczynili z nich cechę główną tej gry.
Jako wielbiciel serii muszę zaznaczyć, że za dwie pierwsze odsłony odpowiadali Rosjanie ze studia Best Way. Z kolei opisywana w tym artykule gra powstała w niemieckim studiu Digitalmindsoft, które ponoć pomagało przy tworzeniu poprzedniczek. Tak naprawdę ta gra zasługuje co najwyżej na miano dodatku, choć oficjalnie jest to trzecia część serii. Zmian tu jak na lekarstwo. Owszem, mamy nowe strony konfliktu, np. Cesarstwo Japońskie, a w nim nowe jednostki piechoty i pojazdy. Jest też 15 nowych misji, tylko co z tego, skoro każda wygląda tak samo?
I wcale nie przesadzam. Niezależnie od wybranej frakcji, każde zadanie ma dokładnie te same cele, których osiągnięcie wymaga powtarzania wciąż tych samych czynności, tj. zdobycia pierwszej, drugiej i trzeciej linii frontu. Dla uproszczenia sprawy postawiono kilka punktów kontrolnych. Zaczyna się od jednego punktu, celem jest zdobycie wszystkich kolejnych opanowanych przez wroga. Problem w tym, że przeciwnik ma opanowane 95% terytorium wypełnionego uzbrojonymi po zęby oddziałami żołnierzy, działami przeciwczołgowymi oraz artylerią. A my mamy… jeden niepełny oddział żołnierzy.