Małe Wielkie Gry (indie): Binding of Isaac
Gdy zwykle musicie unicestwić jakiegoś potwora w grze, sięgacie po swoją finezyjną broń albo używacie supermocy, ale czy zastanawialiście się kiedyś, czemu nie zalać go łzami? Absurdalne? I co z tego?
Katarzyna Barnaś 8 kwietnia 2015, 16:00
Jeżeli mowa o indie, nie można zapomnieć o wyjątkowym projekcie twórców Super Meat Boy, czyli o Binding of Isaac, które chociaż wydaje się zwykłą platformówką roguelike uruchamianą dla zabicia czasu, treścią i makabrycznym klimatem przyciąga na znacznie dłużej. W dodatku według ostatnich doniesień gra, na razie dostępna na pecety, PlayStation 4 i PS Vita, wkrótce trafić ma również na Xboksa One, Wii U i 3DS.
Binding of Isaac po raz kolejny potwierdza teorię, że do stworzenia genialnej gry nie potrzeba nowoczesnego silnika graficznego, odwzorowującego rzeczywistość 1:1 i na siłę emanującego realnością, lecz wystarczy równie dobrze przygotowany co wcześniej przemyślany koncept. Produkcja ta to wbrew pozorom nie tylko skupisko emo, groteski i komiksu, mamiące gimnazjalistów, lecz podróż w półprzerażające-półkomiczne uniwersum złych snów, podświadomości, traum i dorastania.
Tytułowy Isaac ma właśnie dosyć traumatyczne dzieciństwo, a my wcale mu go nie ułatwiamy – nie dość, że matka się nad nim znęca i niejeden Freud mógłby się doktoryzować analizując perypetie chłopca, to jeszcze pod naszą kontrolą musi zmierzyć się z rozmaitej maści maszkarami, które pojawić mogłyby się wyłącznie w najpaskudniejszych koszmarach. Jakby tego było mało i żeby było jeszcze śmieszniej, w fabule znajdziemy i aluzje do Starego Testamentu – słysząca głos Boga matka usiłować będzie złożyć w ofierze naszego bohatera, ale ten jest sprytny i ucieka przed kuchennym nożem do piwnicy, gdzie zaczyna się cała zabawa. Twórcy Binding of Isaac nie stronili od humoru… oczywiście, czarnego humoru, np. jednym z finałowych i, co za tym idzie, najtrudniejszych do pokonania bossów, jest noga matki Isaaca wyposażona w but z ostrym obcasem – brzmi co najmniej intrygująco i aż ciśnie się na usta hasło „psychoanaliza”, prawda? Nie zdradzę, kogo jeszcze napotkamy w otchłani niesamowitych podziemi, ponieważ to najlepszy element gry, niekiedy wywołujący śmiech, innym razem zadziwienie.
Tytuł to tkz. rogalik (ang. roguelike), gdzie każdy element planszy każdorazowo jest losowo generowany i sprawdza się to tu świetnie. Dzięki stale zmieniającej się zawartości pomieszczeń w piwnicy, rozpoczynanie rozgrywki kilkadziesiąt razy od początku przestaje być męczące. Zresztą przez wszystkie pięć piwnic można przejść bardzo szybko, ale chyba nikomu nie udało się tego zrobić za pierwszym razem, a nawet jeżeli już osiągniemy upragniony cel i poradzimy sobie z finałowym bossem, zawsze warto powrócić do zabawy, ponieważ w miarę rozgrywki odblokowujemy nowe postacie posiadające coraz to atrakcyjniejsze umiejętności, pozwalające nam radzić sobie z potworami w coraz to bardziej finezyjne sposoby.
Przygoda z Isaaciem, choć krótka i zautomatyzowana, cieszy, bawi i wprost idealnie nadaje się do wieczornej rozgrywki we dwójkę, ale tu jeden wielki minus – drobna postać drugiego gracza potrafi znacznie mniej niż główny bohater i, choć również się rozwija, zawsze pozostaje w jego cieniu. Gdyby twórcy zdecydowali coś z tą wadą zrobić, powstałaby genialna platformówka kooperacyjna dorównująca mechaniką takim tytułom jak Rayman, Trine czy The Cave.
Najlepiej gra się oczywiście na padzie, chociaż produkcja najpierw trafiła wyłącznie na komputery, ale z racji tego, że większość i tak wybierała opcję podłączenia kontrolera do peceta i z racji samej popularności produkcji szybko wylądowała ona na konsolach Sony – PS4 oraz PS Vita. Jak wspomniałam na początku, wkrótce dotrze również na next-genowy Xbox One Microsoftu oraz Wii U i 3DS, a Team Meat w lutym ogłosiło prace nad nowym dodatkiem Afterbirth, wydłużającym zabawę o od 100 do 200 godzin i m.in. wprowadzającym nowy tryb, mający kompletnie zmienić dotychczasową rozgrywkę.
Obok skąpej, acz niezwykle intrygującej fabuły, graczy do Binding of Isaac przyciąga komiksowa grafika. Ten typ prawie zawsze spotyka się z pozytywnym przyjęciem, dlatego nic dziwnego, ze zasada zadziała i tutaj. Co prawda, jej sukces warunkuje staranne i oryginalne wykonanie, ale ta z Binding of Isaac bezsprzecznie warunki spełnia - wystarczy tylko spojrzeć na cudaczne poczwary, jakie spotykamy w piwnicach czy postać głównego bohatera. Na końcowy efekt wpływ ma również trochę mroczna ścieżka dźwiękowa do słuchania i po zakończeniu przygód z małym chłopcem, jego matką i lękami.
Bindng of Isaac ma wiele zalet i nawet jeżeli jesteście sceptycznie nastawieni do platformówek, warto przyjrzeć się temu projektowi – dla historyjki, dla oprawy wizualnej, muzyki i dla samego Isaaca, bo to naprawdę przeuroczy dzieciak, zwłaszcza kiedy przybiera postać zombie. Największym plusem rozgrywki jest to, że chociaż polegniemy w niej po raz enty i wszystko musimy zaczynać od początku, to ulepszenia, odblokowywane postacie i losowo generowane czeluści podziemia sprawiają, że nie będziemy się nudzić i nawet jeśli trochę irytować, to nie wyłączymy gry tak szybko, jakby nam się mogło wydawać. Przy pierwszym uruchomieniu możemy tylko strzelać łzami, lecz z czasem nasze umiejętności stają się różnorodniejsze - używamy bomb i innych uatrakcyjnień, czyniących rozgrywkę naprawdę efektowną.
Warto się skusić na tego indyka również dlatego, że nie jest drogi – podstawowa wersja w tej chwili kosztuje 4,99 €, czyli niewiele ponad 20 zł. Poza nią istnieje także odsłona zremasterowana i poszerzona zwana Binding of Isaac: Rebirth za 14,99 €, czyli około 60 zł, oraz DLC Binding of Isaac: Wrath of the Lamb do wariantu podstawowego za 6,60 €, czyli około 26,60 zł. Wszystko znajdziecie na Steamie tu i tu. Do zobaczenia w piwnicy!