News

Grobowiec Świetlików

Uwielbiam filmy o Drugiej Wojnie Światowej, bo choć zwykle są do przesady patetyczne, to jednak w jakiś ograniczony sposób przybliżają losy zwykłego człowieka w tym trudnym czasie. Szeregowiec Ryan, Cienka czerwona linia, Pianista czy Wróg u bram zawsze będą dla mnie ważnymi produkcjami. Wszystkie te filmy ukazują dramat wojny, ale wszystkie też posiadają jakiś niewielki pierwiastek nadziei na lepsze jutro. Grobowiec Świetlików zostawia nas z całkowicie innymi odczuciami.

Szczerze powiedziawszy o Grobowcu Świetlików nie słyszałem chyba nigdy, nie byłem świadomy, że to jeden z najbardziej docenianych obrazów japońskiej animacji. Tytuł niekoniecznie przyciągał, nie kojarzył mi się w sumie z niczym szczególnym. Zaciekawił mnie jednak post jednego użytkownika pod opisem tego filmu. Brzmiał on dokładnie: "najsmutniejszy film na świecie". To zwróciło moją uwagę i po obejrzeniu mogę potwierdzić te słowa – to zdecydowanie najsmutniejszy film na świecie.

Grobowiec Świetlików

Grobowiec Świetlików zaczyna się specyficznie, od śmierci chłopca. Nie wiemy kto to, nie wiemy dlaczego umiera, wiemy jedynie, że coś się kończy. Chwilę później widzę tego samego chłopca zdrowego, uśmiechniętego, widzę jego siostrę, jego matkę, słyszę o jego ojcu. Zmiana miejsca akcji trochę zbiła mnie z tropu. Po kolejnych kilkudziesięciu sekundach oglądam już tragedię wojny. Amerykańskie bombowce bombardują Japonię, życie tego młodego człowieka i jego rodziny zmienia się nie do poznania.

Grobowiec Świetlików

Głównym bohaterem jest Seita, młody Japończyk, który musi poradzić sobie z trudami codziennego życia w sytuacji, gdy z jego rodzinnego domu zostały tylko zgliszcza, a jemu przypadła opieka nad siostrą, Setsuko. Szybko przekonuje się, że w czasie wojny zwykle trzeba liczyć tylko na siebie, że o pomoc jest ciężko. Film jest o wojnie, o śmierci, ale ludzie nie giną tutaj od kul. Umierają zabijani przez najgorszego wroga człowieka – głód. Grobowiec Świetlików nie zapewni Wam wypełnionej akcją rozrywki, nie usłyszycie świstu kul przelatujących obok głowy dzielnego amerykańskiego żołnierza ratującego świat/galaktykę/wszechświat (niepotrzebne wykreślić).

Grobowiec Świetlików

Film pokazuje obojętność i bezsilność człowieka w sytuacji, gdy nic nie zależy już od niego samego. Głód zabiera najszybciej dzieci i ludzi starszych – to oni zapadają na choroby, które okazują się śmiertelne, a które każdy zdrowy, dożywiony człowiek odbiera jak zwykłe przeziębienie. Tytułowe świetliki zbierane są przez rodzeństwo do oświetlenia bunkru, w którym mieszkają. Bardzo wymowna jest scena, gdy mała Setsuko chowa owady, które nie doczekały ranka. Śmierć jest nieunikniona, chore poczucie dumy nie pozwala Seicie na zwrócenie się po pomoc do swojej ciotki. Naiwność miesza się z krótkowzrocznością, młody Japończyk oczekuje happy-endu, który nigdy nie nadejdzie.

Film jest mocny, ma oczywiście akcenty zabawne, ale sielanka nie trwa długo, a ciężar przesłania, które zawarto w Grobowcu Świetlików przygniata i skłania do zastanowienia się nad sensem prowadzenia wojen. Zastanawiamy się nad tym przez łzy, które pociekną po policzku chyba nawet największego twardziela. Pomimo tego, że oglądanie tego filmu może być odebrane jako czysty masochizm, bo jest naprawdę demotywujący, chce się do niego wracać. Świetna odskocznia od amerykańskich blockbusterów z wylewającym się patosem.

Zgłoś błąd